*Zayn*
Miałem wrażenie, że śnię, że to wszystko to tylko wspaniały sen. Właśnie byłem miażdżony przez Lenę, która przyssała się do mnie, jak pijawka. To było naprawdę niesamowite, marzyłem o tym momencie, ale wiedziałem, że dziewczyna jest pijana. Nie myślała trzeźwo, bo gdyby tak było, nie zaczęłaby mnie całować.
Byłem tego pewien.
Zresztą widziałem, jaka sytuacja była między nią a Harrym. Ewidentnie ich do siebie ciągnęło, ale nie potrafili się dogadać. Musiałem odpuścić.
Zrezygnowany odepchnąłem ją delikatnie od siebie i zdecydowałem, że pójdę ją położyć. Chyba powinna odpocząć.
-Chodź- mruknąłem, ciągnąc ją za rękę.
-Nie! Nigdzie nie idę. Impreza trwa- denerwowała się.
Przewróciłem oczami i przełożyłem ją sobie przez bark.
-Zayn, idioto! Puść mnie- okładała mnie po plecach.
No tak, już jestem idiotą, a przed chwilą nie mogła się ode mnie oderwać.
Dziewczyno, wytrzeźwiej!
Cholera, a który to jej pokój?pomyślałem, wchodząc po schodach. Na górze było pięć pomieszczeń, więc zacząłem zaglądać do każdego po kolei. Jak na złość to właściwe znajdowało się na samym końcu.
-O matko- wyrwało mi się, kiedy przekroczyłem próg- Nieźle tu masz urządzone.
Brak słów, by opisać to, co zobaczyłem. Zawsze uważałem, że dziewczyna ma niesamowity gust, ale nie sądziłem, że kiedykolwiek będę tak zaskoczony. POKÓJ LENY
Lena nie zareagowała na mój zachwyt. Zachowywała się, jakby była po drugiej stronie.
Powstrzymując śmiech, położyłem ją na łóżku.
-Ani waż mi się stąd wychodzić!- zagroziłem jej, po czym zgasiłem światło i wróciłem na dół.
*Maya*
Impreza trwała. Dosyć dobrze się bawiłam, czułam lekki szum w głowie, ale ignorowałam go.
Kiedy Doris przyniosła mi kolejny kieliszek wina, z chęcią go od niej wzięłam.
Może pójdę do Niall'a, pomyślałam. W końcu przyszliśmy tu razem.
Poszukując blondyna, natknęłam się na stolik z przekąskami. Wzięłam coś dla naszej dwójki i ruszyłam w dalsze poszukiwania.
-Widziałeś Niall'a?- spytałam Zayn'a, który siedział na sofie z Liam'em i Lou.
Wskazał palcem w róg pokoju.
Co do cholery? Co to za brunetka i dlaczego go przytula? Oj, ja już dopilnuję, żeby on głodował przez następny miesiąc!
Wściekła odwróciłam się na pięcie i odeszłam w przeciwległy róg.
Osunęłam się po ścianie i schowałam głowę w kolanach.
Miałam nadzieję, że ten farbowany głupek sprawi, że zabawa będzie jeszcze lepsza, ale nie- nigdy nie może być idealnie. Miałam ochotę wrócić do domu, ale to była impreza u Leny i też czułam się odpowiedzialna za wszystko, co się tutaj działo.
-Hej- usłyszałam nad sobą- Mogę się przyłączyć?
Podniosłam głowę. Nade mną stał Liam z butelką piwa. Trochę śmieszny widok, bo wiem, że ten chłopak nie pije za wiele, ale chyba każdy czasem ma "swoje" dni.
Uśmiechnęłam się tylko do niego, co on zrozumiał jako zaproszenie, i słusznie.
-Wszyscy sobie kogoś znaleźli, tylko my tak sami zostaliśmy- powiedział, patrząc przed siebie.
Przytaknęłam głową.
-Zawsze to można zmienić- dodał.
Spojrzałam na niego, nie do końca wiedząc, o co mu chodzi.
Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Nie wiedziałam, co robię. Moja twarz mimowolnie zbliżała się do jego, nie umiałam nad tym zapanować.
W końcu moje usta napotkały barierę. Barierę, która była taka słodka i miękka. Nie wiedziałam, że ten chłopak tak dobrze całuje.
Trochę się zapomniałam i przybliżyłam się do niego. Odstawiłam kieliszek, który trzymałam, na podłogę i wplotłam palce w jego włosy. On za to objął mnie mocno w pasie.
Siedziałam pod ścianą w salonie mojej przyjaciółki; w salonie, w którym znajdował się chłopak, który mi się podobał i całowałam się nie z nim, tylko z Liam'em!
W mordę, co ja robię?!
Jak oparzona odskoczyłam od niego.
-Przepraszam, muszę znaleźć Lenę.
W głębi duszy miałam nadzieję, że chłopak był pijany do tego stopnia, że nic z tego nie zapamięta. Nie tak, jak było w moim przypadku, bo ja nie miałam wątpliwości, że zapamiętam tą chwilę do końca życia.
-Lena? Widzieliście Lenę? Gdzie ona jest?- pytałam, przepychając się wśród znajomych.
Poleciałam na górę, myśląc, że może jest w swoim pokoju.
-Jesteś tu?- zawołałam, otwierając drzwi na oścież.
Cisza. Pusto.
-Chłopaki! Leny nie ma!- krzyknęłam tak głośno, że na dole momentalnie zapadła cisza.
-Bawcie się dalej, my jej poszukamy- usłyszałam głos Louis'a.
Zbiegłam po schodach i znalazłam się obok przyjaciół.
-Gdzie ona może być?- spytałam.
-Dom Harry'ego? Park? Jakaś rodzina, znajomi?- wymieniał Liam.
-Pierwsze odpada- stwierdził Zayn- Zdecydowanie. Sprawdźmy park.
Posłuchaliśmy go i wyszliśmy, zostawiając dom dziewczyny na pastwę pijanych imprezowiczów.
No, chłopak się nie mylił. Znaleźliśmy naszą przyjaciółkę na ławce.
-Lena?- szepnęłam, podchodząc do niej- Wszystko ok?
-Mówiłem ci, żebyś nie wychodziła!- krzyknął Malik, omijając mnie- Dlaczego nie posłuchałaś?!
-Naprawdę?- spytała niewinnie.
-Nic nie pamiętasz?
-Nic, a nic.
-Przysięgasz?
-Nie, cholera jasna, jaja sobie robię, żeby z wściekłości opadła ci twoja perfekcyjna fryzurka!
-Ok, ok już- podniósł ręce w geście poddania i wycofał się do tyłu, stając między chłopakami, którzy powstrzymywali się od śmiechu.
-Oj, sorki- rzucił Louis, kiedy rozległ się dzwonek jego telefonu i odszedł na bok.
-A więc: wszystko ok?- powtórzyłam pytanie, ignorując rozmowę telefoniczną chłopaka.
-Tak, zostawcie mnie samą- poprosiła.
-Ale...jest już po północy. To niebezpieczne- starałam się ją jakoś przekonać.
-Maya, proszę- zostawcie mnie samą- powtórzyła.
-Dobrze, już dobrze.
Westchnęłam i odciągnęłam chłopaków od niej.
-Zostańmy- nalegał Zayn.
Pokręciłam tylko głową i ruszyłam w stronę domu przyjaciółki.
Chłopcy chyba w końcu przyznali mi racje, bo słyszałam ich ciężkie kroki za sobą.
-Niaaaaaaall gdzie ty tak długo byłeś?!
No nie, znowu ta brunetka. Nawet jej nie znałam, kogo ta Lena zaprosiła? Tak czy inaczej, wkurzyła mnie ta czarna, a ja mam na dzisiaj zdecydowanie DOŚĆ wszystkiego!
-KONIEC IMPREZY! -ryknęłam- Rozchodzić się do domów!
Oj, chyba nikt takiej Mayi nie znał, bo dosłownie każdy bez wyjątku się "zawiesił".
Niall zatrzymał się w pół drogi do swojej nowej dziewczyny i wbił we mnie te swoje niebieskie oczy.
-Nie gap się tak tylko wyrzuć swoją dziewczynę i zacznij sprzątać!
Przeniosłam wzrok na Louis'a, który trzymał marchewkę w drodze do swojej buzi.
-Zjesz tą marchewkę, jak posprzątasz wszystko ze stołu!
Goście zaczęli opuszczać dom.
-Liam pozbieraj te wszystkie łyżki z podłogi! Zayn umyj to lustro, co ty z nim zrobiłeś?
-To nie ja- jęknął.
Całe lustro było umazane czekoladą. Chłopak natychmiast pobiegł do kuchni po szmatkę i wyczyścił je.
Sprzątanie domu trwało z dobrą godzinę. O 1:30 wszystko było lśniące, pachnące i w ogóle perfekcyjne. Rozłożyliśmy sobie jeszcze materac na środku salonu, który zajął Zayn z Louis'em.
-Mam dość- mruknęłam, padając na sofę obok Liam'a.
-Ja też mała- to było ostatnie co usłyszałam. Następne głosy były już tylko wytworem mojej wyobraźni.
*Lena*
Sama nie wiem, czy dobrze, że kazałam im iść. Z jednej strony potrzebowałam samotności, ale z drugiej chciałam, żeby ktoś przy mnie był.
Byłam przerażona moim stanem. Naprawdę Zayn zabraniał mi wychodzić z domu? Kiedy? Niemożliwe, żebym się tak upiła.
Ostatnie co pamiętałam, to....Harry. Odwiedziłam go, chciałam z nim porozmawiać, a on potraktował mnie, jak jakąś szmatę.
Dziwne, ale nie miałam siły się na niego gniewać. Nie było we mnie złości. Po prostu chciałam o tym wszystkim zapomnieć.
Zrobiło się zimno. Owinęłam się ciaśniej bluzą i skuliłam na ławce.
Nagle w mojej kieszeni rozbrzmiały pierwsze dźwięki "It's my life" Bon Jovi'ego.
Harry?
-Słucham?- odebrałam niepewnie.
-Lena, musimy porozmawiać, bardzo cię przepraszam- powiedział na jednym wydechu.
-Mhm, ale nie teraz.
-Dlaczego?
-Bo jestem sama w parku. Jest już....-wtedy się rozejrzałam-...późno- dokończyłam, wgapiając się w Loczka, który stał za moją ławką.
Powoli schowałam komórkę do kieszeni, a on powtórzył moją czynność.
-Co tu robisz?
-Jak już wspomniałem: musimy porozmawiać- uśmiechnął się delikatnie i usiadł obok mnie.
Spojrzałam na niego kątem oka. Wyglądał na zmartwionego i zagubionego. Chyba rzeczywiście żałował tego, co zrobil.
-Miałaś racje- zaczął- Oczywiście, że mi zależy na tym, by między nami było wszystko dobrze. Zgrywałem twardziela, nie chciałem ci tak od razu wybaczyć...
-I to był błąd- przerwałam mu- Przecież bym cię nie wyśmiała. Ja CHCIAŁAM, żeby tak się stało. Myślisz, że po co do ciebie przyszłam?
-Tak wiem, wiem. Zawaliłem to. Jesteś zła?
Pokręciłam głową.
-Nie jestem i nie byłam. Było mi po prostu bardzo przykro, że mnie tak potraktowałeś.
-Cholera Lena, tak strasznie cię przepraszam. Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić. Zaraz sobie z tych nerwów wszystkie włosy powyrywam!
Roześmiałam się. Naprawdę komicznie wyglądał, gdy się denerwował, a zarazem słodko.
-Oszczędzę cię- parsknęłam- Ale wiem, co możesz zrobić...
Popatrzył na mnie z nadzieją w oczach.
-Pożycz mi bluzę, bo zamarznę zaraz i zabierz mnie do domu.
Uśmiechnął się do mnie najpiękniej, jak potrafił, ściągnął z siebie fioletową bluzę z nadrukiem "Jack Wills" i założył mi ją.
Nie. Nie byłam jakimś kalecznym dzieckiem, które nie potrafi się samo ubrać. Byłam tak zmarznięta, że mnie po prostu wyręczył. Wcale się o to nie prosiłam.
W dodatku objął mnie mocno, a ja wcale nie protestowałam. Wszystko, byle tylko było mi ciepło. Nie twierdzę jednak, że gdybym teraz nie marzła, kazałabym mu zabrać tą rękę.
Pochłonięci rozmową, ruszyliśmy w stronę domu.
Nagle w mojej kieszeni rozbrzmiały pierwsze dźwięki "It's my life" Bon Jovi'ego.
Harry?
-Słucham?- odebrałam niepewnie.
-Lena, musimy porozmawiać, bardzo cię przepraszam- powiedział na jednym wydechu.
-Mhm, ale nie teraz.
-Dlaczego?
-Bo jestem sama w parku. Jest już....-wtedy się rozejrzałam-...późno- dokończyłam, wgapiając się w Loczka, który stał za moją ławką.
Powoli schowałam komórkę do kieszeni, a on powtórzył moją czynność.
-Co tu robisz?
-Jak już wspomniałem: musimy porozmawiać- uśmiechnął się delikatnie i usiadł obok mnie.
Spojrzałam na niego kątem oka. Wyglądał na zmartwionego i zagubionego. Chyba rzeczywiście żałował tego, co zrobil.
-Miałaś racje- zaczął- Oczywiście, że mi zależy na tym, by między nami było wszystko dobrze. Zgrywałem twardziela, nie chciałem ci tak od razu wybaczyć...
-I to był błąd- przerwałam mu- Przecież bym cię nie wyśmiała. Ja CHCIAŁAM, żeby tak się stało. Myślisz, że po co do ciebie przyszłam?
-Tak wiem, wiem. Zawaliłem to. Jesteś zła?
Pokręciłam głową.
-Nie jestem i nie byłam. Było mi po prostu bardzo przykro, że mnie tak potraktowałeś.
-Cholera Lena, tak strasznie cię przepraszam. Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić. Zaraz sobie z tych nerwów wszystkie włosy powyrywam!
Roześmiałam się. Naprawdę komicznie wyglądał, gdy się denerwował, a zarazem słodko.
-Oszczędzę cię- parsknęłam- Ale wiem, co możesz zrobić...
Popatrzył na mnie z nadzieją w oczach.
-Pożycz mi bluzę, bo zamarznę zaraz i zabierz mnie do domu.
Uśmiechnął się do mnie najpiękniej, jak potrafił, ściągnął z siebie fioletową bluzę z nadrukiem "Jack Wills" i założył mi ją.
Nie. Nie byłam jakimś kalecznym dzieckiem, które nie potrafi się samo ubrać. Byłam tak zmarznięta, że mnie po prostu wyręczył. Wcale się o to nie prosiłam.
W dodatku objął mnie mocno, a ja wcale nie protestowałam. Wszystko, byle tylko było mi ciepło. Nie twierdzę jednak, że gdybym teraz nie marzła, kazałabym mu zabrać tą rękę.
Pochłonięci rozmową, ruszyliśmy w stronę domu.
*Maya*
Bardzo dobrze mi się spało w ramionach Liam'a.
No, może z tymi ramionami to przesadziłam.
No, może z tymi ramionami to przesadziłam.
Spaliśmy na jednej sofie, a że nie było za dużo miejsca, leżeliśmy bardzo blisko siebie.
Tak czy inaczej, wyspałam się.
Kiedy otworzyłam oczy, mój towarzysz jeszcze smacznie chrapał. Zayn i Louis gdzieś wybyli. Niall tak samo.
Nie miałam wątpliwości, że siedzą w kuchni i coś jedzą.
W salonie oprócz nas była tylko Lena i Harry.
Lena i Harry?
Tak, właśnie oni. Nikt inny, jak ta dwójka.
Moja przyjaciółka słodko spała na kolanach Loczka, który również śnił z szerokim uśmiechem na twarzy, tyle że na siedząco. Biedny, Lena chyba mu nie zostawiła miejsca na sofie, ale wnioskując po jego wyrazie twarzy, wcale mu to nie przeszkadzało.
Uradowana tym widokiem, udałam się do kuchni.
-Widzieliście?- spytałam chłopaków, którzy zgodnie z moimi podejrzeniami pałaszowali właśnie śniadanko- Lenę i Harry'ego?
-Tak Mayu, nie oślepliśmy jeszcze- powiedział Louis z politowaniem.
-Oj, zamknij się- trzepnęłam go w głowę- Jestem po prostu ciekawa, co się wydarzyło.
-Ważne, że już okej- stwierdził Zayn z pełną buzią, a my przyznaliśmy mu rację.
Porwałam jednego tosta z talerza i napełniłam szklankę sokiem pomarańczowym.
-Jak tam główki?- zagadnęłam ich.
-Wziąłem tabletkę- skomentował Zayn.
-Ja też- mruknął Niall, ale go zignorowałam.
-Ja zjadłem tuzin marchewek i już super- wyszczerzył się Lou.
-No proszę, nie wiedziałam, że marchewki leczą kaca- pokręciłam głową ze śmiechem i sięgnęłam po drugiego tosta.
Opuściliśmy dom Leny, nie czekając, aż się obudzi. Musieli wrócić ze Styles'em bardzo późno, bo żadnemu z nich nie szykowało się na przebudzenie.
O 15:00 byłam już u siebie w domu.
-Jak impreza?- zapytała mama.
-Było super- skłamałam- Ale nie wyspałam się do końca, więc pójdę na górę.
Dałam rodzicom buziaka w policzek i poszłam do swojego pokoju.
Wcale nie byłam zmęczona, musiałam tylko pobyć sama.
Zrzuciłam z siebie brudne ciuchy i przebrałam się w dres. Położyłam się na łóżku i uruchomiłam laptopa.
Pierwsza strona na jaką weszłam był Twitter. Napisałam tylko: "dziwna noc" i zaczęłam sprawdzać swoje mentionsy. Przybyło mi pełno followersów i strasznie dużo osób jarało się tym, że chłopcy mnie followują. Trochę żałosne, no ale mogłam się tego spodziewać.
Nie minęła minuta od dodania mojego tweeta, a pojawił się tweet od Niall'a.
"@Maya_Howard Jesteś zajęta? "
"@NiallOfficial Nie"
"@Maya_Howard Dzwonię"
Parę sekund później usłyszałam mój dzwonek telefonu.
-Co chcesz?
-O co ci chodzi?
-Dobrze wiesz.
-Nie mam pojęcia.
Że on potrafił tak kłamać.
-Daj se spokój, idź do swojej dziewczynki.
-Jakiej dziewczynki do cholery?!
-Żałosny jesteś- westchnęłam i rozłączyłam się.
No i tym sposobem właśnie spławiłam Niall'a Horan'a. Ale zasłużył sobie. Niech nie udaje, że nic nie pamięta, wczoraj był wyraźnie zainteresowany tą pustą brunetką.
Ok, może jestem wredna, ale zachowywała się tak, jakby nic w tej głowie nie miała.
Z tych moich rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
-Maya, masz gościa!
Ciekawe kogo to niesie, pomyślałam i ruszyłam na dół.
-O matko- wyrwało mi się, kiedy znalazłam się w przedpokoju.
W drzwiach stał nie kto inny, jak ten farbowany blondyn. Nie zdziwił mnie jednak widok jego osoby, zdziwiło mnie to, co trzymał w rękach.
-Po co ci to?
-Do grania.
-Wiem, po co jest gitara głąbie! Ale po co ci ona teraz ?
Nie odpowiedział, tylko wyciągnął mnie na zewnątrz.
-Co ty robisz do cholery?
-Wyciągam cię na zewnątrz.
-Oooj, ale z ciebie filozof- skrzywiłam się.
Chłopaka rozśmieszył mój komentarz. Zauważyłam jak jego kąciki ust delikatnie się unoszą. Oparł gitarę o bramę przed moim domem, a zza pleców wyciągnął...
-To dla ciebie- powiedział, wręczając mi bukiet róż.
-Człowieku, nawet jakbyśmy przywiózł całą ciężarówkę kwiatów, to ci nie wybaczę- mruknęłam, ale przyjęłam podarunek.
-Przepraszam...
-"Przepraszam"? Zachowałeś się wczoraj, jak....ach szkoda słów.
-Upiłem się, żałuję tego, co zrobiłem, naprawdę. Nie myślałem- powiedział smutno.
-O, co to, to na pewno!
Blondyn sięgnął po gitarę, spojrzał mi prosto w oczy i zaczął brzdąkać.
-If I'm louder, would you see me?- wydobyło się z jego ust-Would you lay down in my arms and rescue me? Cause we are, the same, You saved me, when you leave it scarred again...
Czy on naprawdę właśnie dla mnie zaśpiewał?
Tak pięknie, tak....Nie wiedziałam, jak to skomentować.
-Niall , ja....
-Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczysz- przerwał mi- Możesz mnie teraz zacząć tu bić, wyzywać mnie, ale ja tu zostanę, dopóki mi nie wybaczysz.
Matko, jaki on jest kochany, pomyślałam. Jak ja mogłam się na niego tak gniewać? Chyba faktycznie przesadziłam.
-Nie będę cię ani bić, ani wyzywać- szepnęłam, podchodząc do niego.
-Nie?
Pokręciłam głową i ujęłam jego twarz w dłonie.
-To dobrze- odszepnął i delikatnie mnie pocałował.
Ok, może jestem wredna, ale zachowywała się tak, jakby nic w tej głowie nie miała.
Z tych moich rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
-Maya, masz gościa!
Ciekawe kogo to niesie, pomyślałam i ruszyłam na dół.
-O matko- wyrwało mi się, kiedy znalazłam się w przedpokoju.
W drzwiach stał nie kto inny, jak ten farbowany blondyn. Nie zdziwił mnie jednak widok jego osoby, zdziwiło mnie to, co trzymał w rękach.
-Po co ci to?
-Do grania.
-Wiem, po co jest gitara głąbie! Ale po co ci ona teraz ?
Nie odpowiedział, tylko wyciągnął mnie na zewnątrz.
-Co ty robisz do cholery?
-Wyciągam cię na zewnątrz.
-Oooj, ale z ciebie filozof- skrzywiłam się.
Chłopaka rozśmieszył mój komentarz. Zauważyłam jak jego kąciki ust delikatnie się unoszą. Oparł gitarę o bramę przed moim domem, a zza pleców wyciągnął...
-To dla ciebie- powiedział, wręczając mi bukiet róż.
-Człowieku, nawet jakbyśmy przywiózł całą ciężarówkę kwiatów, to ci nie wybaczę- mruknęłam, ale przyjęłam podarunek.
-Przepraszam...
-"Przepraszam"? Zachowałeś się wczoraj, jak....ach szkoda słów.
-Upiłem się, żałuję tego, co zrobiłem, naprawdę. Nie myślałem- powiedział smutno.
-O, co to, to na pewno!
Blondyn sięgnął po gitarę, spojrzał mi prosto w oczy i zaczął brzdąkać.
-If I'm louder, would you see me?- wydobyło się z jego ust-Would you lay down in my arms and rescue me? Cause we are, the same, You saved me, when you leave it scarred again...
Czy on naprawdę właśnie dla mnie zaśpiewał?
Tak pięknie, tak....Nie wiedziałam, jak to skomentować.
-Niall , ja....
-Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczysz- przerwał mi- Możesz mnie teraz zacząć tu bić, wyzywać mnie, ale ja tu zostanę, dopóki mi nie wybaczysz.
Matko, jaki on jest kochany, pomyślałam. Jak ja mogłam się na niego tak gniewać? Chyba faktycznie przesadziłam.
-Nie będę cię ani bić, ani wyzywać- szepnęłam, podchodząc do niego.
-Nie?
Pokręciłam głową i ujęłam jego twarz w dłonie.
-To dobrze- odszepnął i delikatnie mnie pocałował.
_____________
Ta daaaam, 5 rozdział :D
Dziękujemy Wam za komentarze, udział w sondzie i za taką ogromną ilość odwiedzin :)
Jeżeli możecie dodajcie się, jako obserwujące naszego bloga, byłoby fajnie :)
Wgl muszę to tu dodać ( Miśka), bo po prostu uwielbiam ten filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=X6rvhmRyJWw&feature=youtu.be
hahahha x
No cóż, to tyle - miłego :) x