sobota, 25 lutego 2012

#5 "Should've kissed you"

*Zayn*

Miałem wrażenie, że śnię, że to wszystko to tylko wspaniały sen. Właśnie byłem miażdżony przez Lenę, która przyssała się do mnie, jak pijawka. To  było naprawdę niesamowite, marzyłem o tym momencie, ale wiedziałem, że dziewczyna jest pijana. Nie myślała trzeźwo, bo gdyby tak było, nie zaczęłaby mnie całować.
Byłem tego pewien. 
Zresztą widziałem, jaka sytuacja była między nią a Harrym. Ewidentnie ich do siebie ciągnęło, ale nie potrafili się dogadać. Musiałem odpuścić.
Zrezygnowany odepchnąłem ją delikatnie od siebie i zdecydowałem, że pójdę ją położyć. Chyba powinna odpocząć.
-Chodź- mruknąłem, ciągnąc ją za rękę.
-Nie! Nigdzie nie idę. Impreza trwa- denerwowała się.
Przewróciłem oczami i przełożyłem ją sobie przez bark.
-Zayn, idioto! Puść mnie- okładała mnie po plecach.
No tak, już jestem idiotą, a przed chwilą nie mogła się ode mnie oderwać.
Dziewczyno, wytrzeźwiej!
Cholera, a który to jej pokój?pomyślałem, wchodząc po schodach. Na górze było pięć pomieszczeń, więc zacząłem zaglądać do każdego po kolei. Jak na złość to właściwe znajdowało się na samym końcu. 
-O  matko- wyrwało mi się, kiedy przekroczyłem próg- Nieźle tu masz urządzone.
Brak słów, by opisać to, co zobaczyłem. Zawsze uważałem, że dziewczyna ma niesamowity gust, ale nie sądziłem, że kiedykolwiek będę tak zaskoczony. POKÓJ LENY
Lena nie zareagowała na mój zachwyt. Zachowywała się, jakby była po drugiej stronie. 
Powstrzymując śmiech, położyłem ją na łóżku.
-Ani waż mi się stąd wychodzić!- zagroziłem jej, po czym zgasiłem światło i wróciłem na dół.

*Maya*

Impreza trwała. Dosyć dobrze się bawiłam, czułam lekki szum w głowie, ale ignorowałam go.
Kiedy Doris przyniosła mi kolejny kieliszek wina, z chęcią go od niej wzięłam.
Może pójdę do Niall'a, pomyślałam. W końcu przyszliśmy tu razem.
Poszukując blondyna, natknęłam się na stolik z przekąskami. Wzięłam coś dla naszej dwójki i ruszyłam w dalsze poszukiwania.
-Widziałeś Niall'a?- spytałam Zayn'a, który siedział na sofie z Liam'em i Lou.
Wskazał palcem w róg pokoju. 
Co do cholery? Co to za brunetka i dlaczego go przytula? Oj, ja już dopilnuję, żeby on głodował przez następny miesiąc!
Wściekła odwróciłam się na pięcie i odeszłam w przeciwległy róg.
Osunęłam się po ścianie i schowałam głowę w kolanach.
Miałam nadzieję, że ten farbowany głupek sprawi, że zabawa będzie jeszcze lepsza, ale nie- nigdy nie może być idealnie. Miałam ochotę wrócić do domu, ale to była impreza u Leny i też czułam się odpowiedzialna za wszystko, co się tutaj działo.
-Hej- usłyszałam nad sobą- Mogę się przyłączyć?
Podniosłam głowę. Nade mną stał Liam z butelką piwa. Trochę śmieszny widok, bo wiem, że ten chłopak nie pije za wiele, ale chyba każdy czasem ma "swoje" dni.
Uśmiechnęłam się tylko do niego, co on zrozumiał jako zaproszenie, i słusznie.
-Wszyscy sobie kogoś znaleźli, tylko my tak sami zostaliśmy- powiedział, patrząc przed siebie.
Przytaknęłam głową.
-Zawsze to można zmienić- dodał.
Spojrzałam na niego, nie do końca wiedząc, o co mu chodzi. 
Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Nie wiedziałam, co robię. Moja twarz mimowolnie zbliżała się do jego, nie umiałam nad tym zapanować.
W końcu moje usta napotkały barierę. Barierę, która była taka słodka i miękka. Nie wiedziałam, że ten chłopak tak dobrze całuje.
Trochę się zapomniałam i przybliżyłam się do niego. Odstawiłam kieliszek, który trzymałam, na podłogę i wplotłam palce w jego włosy. On za to objął mnie mocno w pasie.
Siedziałam pod ścianą w salonie mojej przyjaciółki; w salonie, w którym znajdował się chłopak, który mi się podobał i całowałam się nie z nim, tylko z Liam'em!
W mordę, co ja robię?! 
Jak oparzona odskoczyłam od niego.
-Przepraszam, muszę znaleźć Lenę.
W głębi duszy miałam nadzieję, że chłopak był pijany do tego stopnia, że nic z tego nie zapamięta. Nie tak, jak było w moim przypadku, bo ja nie miałam wątpliwości, że zapamiętam tą chwilę do końca życia.
-Lena? Widzieliście Lenę? Gdzie ona jest?- pytałam, przepychając się wśród znajomych.
Poleciałam na górę, myśląc, że może jest w swoim pokoju.
-Jesteś tu?- zawołałam, otwierając drzwi na oścież.
Cisza. Pusto.
-Chłopaki! Leny nie ma!- krzyknęłam tak głośno, że na dole momentalnie zapadła cisza.
-Bawcie się dalej, my jej poszukamy- usłyszałam głos Louis'a.
Zbiegłam po schodach i znalazłam się obok przyjaciół.
-Gdzie ona może być?- spytałam.
-Dom Harry'ego? Park? Jakaś rodzina, znajomi?- wymieniał Liam.
-Pierwsze odpada- stwierdził Zayn- Zdecydowanie. Sprawdźmy park.
Posłuchaliśmy go i wyszliśmy, zostawiając dom dziewczyny na pastwę pijanych imprezowiczów. 

No, chłopak się nie mylił. Znaleźliśmy naszą przyjaciółkę na ławce. 
-Lena?- szepnęłam, podchodząc do niej- Wszystko ok?
-Mówiłem ci, żebyś nie wychodziła!- krzyknął Malik, omijając mnie- Dlaczego nie posłuchałaś?!
-Naprawdę?- spytała niewinnie.
-Nic nie pamiętasz?
-Nic, a nic.
-Przysięgasz?
-Nie, cholera jasna, jaja sobie robię, żeby z wściekłości opadła ci twoja perfekcyjna fryzurka!
-Ok, ok już- podniósł ręce w geście poddania i wycofał się do tyłu, stając między chłopakami, którzy powstrzymywali się od śmiechu. 
-Oj, sorki- rzucił Louis, kiedy rozległ się dzwonek jego telefonu i odszedł na bok.
-A więc: wszystko ok?- powtórzyłam pytanie, ignorując rozmowę telefoniczną chłopaka.
-Tak, zostawcie mnie samą- poprosiła.
-Ale...jest już po północy. To niebezpieczne- starałam się ją jakoś przekonać.
-Maya, proszę- zostawcie mnie samą- powtórzyła.
-Dobrze, już dobrze.
Westchnęłam i odciągnęłam chłopaków od niej.
-Zostańmy- nalegał Zayn.
Pokręciłam tylko głową i ruszyłam w stronę domu przyjaciółki. 
Chłopcy chyba w końcu przyznali mi racje, bo słyszałam ich ciężkie kroki za sobą.

-Niaaaaaaall gdzie ty tak długo byłeś?!
No nie, znowu ta brunetka. Nawet jej nie znałam, kogo ta Lena zaprosiła? Tak czy inaczej, wkurzyła mnie ta czarna, a ja mam na dzisiaj zdecydowanie DOŚĆ wszystkiego!
-KONIEC IMPREZY! -ryknęłam- Rozchodzić się do domów!
Oj, chyba nikt takiej Mayi nie znał, bo dosłownie każdy bez wyjątku się "zawiesił".
Niall zatrzymał się w pół drogi do swojej nowej dziewczyny i wbił we mnie te swoje niebieskie oczy.
-Nie gap się tak tylko wyrzuć swoją dziewczynę i zacznij sprzątać! 
Przeniosłam wzrok na Louis'a, który trzymał marchewkę w drodze do swojej buzi.
-Zjesz tą marchewkę, jak posprzątasz wszystko ze stołu!
Goście zaczęli opuszczać dom.
-Liam pozbieraj te wszystkie łyżki z podłogi! Zayn umyj to lustro, co ty z nim zrobiłeś?
-To nie ja- jęknął.
Całe lustro było umazane czekoladą. Chłopak natychmiast pobiegł do kuchni po szmatkę i wyczyścił je. 
Sprzątanie domu trwało z dobrą godzinę. O 1:30 wszystko było lśniące, pachnące i w ogóle perfekcyjne. Rozłożyliśmy sobie jeszcze materac na środku salonu, który zajął Zayn z Louis'em.
-Mam dość- mruknęłam, padając na sofę obok Liam'a.
-Ja też mała- to było ostatnie co usłyszałam. Następne głosy były już tylko wytworem mojej wyobraźni.

*Lena*

Sama nie wiem, czy dobrze, że kazałam im iść. Z jednej strony potrzebowałam samotności, ale z drugiej chciałam, żeby ktoś przy mnie był.
Byłam przerażona moim stanem. Naprawdę Zayn zabraniał mi wychodzić z domu? Kiedy? Niemożliwe, żebym się tak upiła. 
Ostatnie co pamiętałam, to....Harry. Odwiedziłam go, chciałam z nim  porozmawiać, a on potraktował mnie, jak jakąś szmatę. 
Dziwne, ale nie miałam siły się na niego gniewać. Nie było we mnie złości. Po prostu chciałam o tym wszystkim zapomnieć.
Zrobiło się zimno. Owinęłam się ciaśniej bluzą i skuliłam na ławce.
Nagle w mojej kieszeni rozbrzmiały pierwsze dźwięki "It's my life" Bon Jovi'ego.
Harry?
-Słucham?- odebrałam niepewnie.
-Lena, musimy porozmawiać, bardzo cię przepraszam- powiedział na jednym wydechu.
-Mhm, ale nie teraz.
-Dlaczego?
-Bo jestem sama w parku. Jest już....-wtedy się rozejrzałam-...późno- dokończyłam, wgapiając się w Loczka, który stał za moją ławką.
Powoli schowałam komórkę do kieszeni, a on powtórzył moją czynność.
-Co tu robisz?
-Jak już wspomniałem: musimy porozmawiać- uśmiechnął się delikatnie i usiadł obok mnie.
Spojrzałam na niego kątem oka. Wyglądał na zmartwionego i zagubionego. Chyba rzeczywiście żałował tego, co zrobil.
-Miałaś racje- zaczął- Oczywiście, że mi zależy na tym, by między nami było wszystko dobrze. Zgrywałem twardziela, nie chciałem ci tak od razu wybaczyć...
-I to był błąd- przerwałam mu- Przecież bym cię nie wyśmiała. Ja CHCIAŁAM, żeby tak się stało. Myślisz, że po co do ciebie przyszłam?
-Tak wiem, wiem. Zawaliłem to. Jesteś zła?
Pokręciłam głową.
-Nie jestem i nie byłam. Było mi po prostu bardzo przykro, że mnie tak potraktowałeś.
-Cholera Lena, tak strasznie cię przepraszam. Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić. Zaraz sobie z tych nerwów wszystkie włosy powyrywam!
Roześmiałam się. Naprawdę komicznie wyglądał, gdy się denerwował, a zarazem słodko.
-Oszczędzę cię- parsknęłam- Ale wiem, co możesz zrobić...
Popatrzył na mnie z nadzieją w oczach.
-Pożycz mi bluzę, bo zamarznę zaraz i zabierz mnie do domu.
Uśmiechnął się do mnie najpiękniej, jak potrafił, ściągnął z siebie fioletową bluzę z nadrukiem "Jack Wills" i założył mi ją.
Nie. Nie byłam jakimś kalecznym dzieckiem, które nie potrafi się samo ubrać. Byłam tak zmarznięta, że mnie po prostu wyręczył. Wcale się o to nie prosiłam.
W dodatku objął mnie mocno, a ja wcale nie protestowałam. Wszystko, byle tylko było mi ciepło. Nie twierdzę jednak, że gdybym teraz nie marzła, kazałabym mu zabrać tą rękę.
Pochłonięci rozmową, ruszyliśmy w stronę domu.
*Maya*

Bardzo dobrze mi się spało w ramionach Liam'a.
No, może z tymi ramionami to przesadziłam. 
Spaliśmy na jednej sofie, a że nie było za dużo miejsca, leżeliśmy bardzo blisko siebie.
Tak czy inaczej, wyspałam się.
Kiedy otworzyłam oczy, mój towarzysz jeszcze smacznie chrapał. Zayn i Louis gdzieś wybyli. Niall tak samo.
Nie miałam wątpliwości, że siedzą w kuchni i coś jedzą. 
W salonie oprócz nas była tylko Lena i Harry.
Lena i Harry?
Tak, właśnie oni. Nikt inny, jak ta dwójka.
Moja przyjaciółka słodko spała na kolanach Loczka, który również śnił z szerokim uśmiechem na twarzy, tyle że na siedząco. Biedny, Lena chyba mu nie zostawiła miejsca na sofie, ale wnioskując po jego wyrazie twarzy, wcale mu to nie przeszkadzało.
Uradowana tym widokiem, udałam się do kuchni.
-Widzieliście?- spytałam chłopaków, którzy zgodnie z moimi podejrzeniami pałaszowali właśnie śniadanko- Lenę i Harry'ego? 
-Tak Mayu, nie oślepliśmy jeszcze- powiedział Louis z politowaniem.
-Oj, zamknij się- trzepnęłam go w głowę- Jestem po prostu ciekawa, co się wydarzyło.
-Ważne, że już okej- stwierdził Zayn z pełną buzią, a my przyznaliśmy mu rację.
Porwałam jednego tosta z talerza i napełniłam szklankę sokiem pomarańczowym. 
-Jak tam główki?- zagadnęłam ich.
-Wziąłem tabletkę- skomentował Zayn.
-Ja też- mruknął Niall, ale go zignorowałam.
-Ja zjadłem tuzin marchewek i już super- wyszczerzył się Lou.
-No proszę, nie wiedziałam, że marchewki leczą kaca- pokręciłam głową ze śmiechem i sięgnęłam po drugiego tosta.

Opuściliśmy dom Leny, nie czekając, aż się obudzi. Musieli wrócić ze Styles'em bardzo późno, bo żadnemu z nich nie szykowało się na przebudzenie.
O 15:00 byłam już u siebie w domu. 
-Jak impreza?- zapytała mama.
-Było super- skłamałam- Ale nie wyspałam się do końca, więc pójdę na górę.
Dałam rodzicom buziaka w policzek i poszłam do swojego pokoju.
Wcale nie byłam zmęczona, musiałam tylko pobyć sama.
Zrzuciłam z siebie brudne ciuchy i przebrałam się w dres. Położyłam się na łóżku i uruchomiłam laptopa. 
Pierwsza strona na jaką weszłam był Twitter. Napisałam tylko: "dziwna noc" i zaczęłam sprawdzać swoje mentionsy. Przybyło mi pełno followersów i strasznie dużo osób jarało się tym, że chłopcy mnie followują. Trochę żałosne, no ale mogłam się tego spodziewać.
Nie minęła minuta od dodania mojego tweeta, a pojawił się tweet od Niall'a.
"@Maya_Howard Jesteś zajęta? " 
"@NiallOfficial Nie"
"@Maya_Howard Dzwonię"
Parę sekund później usłyszałam mój dzwonek telefonu.
-Co chcesz?
-O co ci chodzi?
-Dobrze wiesz.
-Nie mam pojęcia.
Że on potrafił tak kłamać.
-Daj se spokój, idź do swojej dziewczynki.
-Jakiej dziewczynki do cholery?!
-Żałosny jesteś- westchnęłam i rozłączyłam się.
No i tym sposobem właśnie spławiłam Niall'a Horan'a. Ale zasłużył sobie. Niech nie udaje, że nic nie pamięta, wczoraj był wyraźnie zainteresowany tą pustą brunetką.
Ok, może jestem wredna, ale zachowywała się tak, jakby nic w tej głowie nie miała.
Z tych moich rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
-Maya, masz gościa!
Ciekawe kogo to niesie, pomyślałam i ruszyłam na dół.
-O matko- wyrwało mi się, kiedy znalazłam się w przedpokoju.
W drzwiach stał nie kto inny, jak ten farbowany blondyn. Nie zdziwił mnie jednak widok jego osoby, zdziwiło mnie to, co trzymał w rękach.
-Po co ci to?
-Do grania.
-Wiem, po co jest gitara głąbie! Ale po co ci ona teraz ?
Nie odpowiedział, tylko wyciągnął mnie na zewnątrz.
-Co ty robisz do cholery?
-Wyciągam cię na zewnątrz.
-Oooj, ale z ciebie filozof- skrzywiłam się.
Chłopaka rozśmieszył mój komentarz. Zauważyłam jak jego kąciki ust delikatnie się unoszą. Oparł gitarę o bramę przed moim domem, a zza pleców wyciągnął...
-To dla ciebie- powiedział, wręczając mi bukiet róż.
-Człowieku, nawet jakbyśmy przywiózł całą ciężarówkę kwiatów, to ci nie wybaczę- mruknęłam, ale przyjęłam podarunek.
-Przepraszam...
-"Przepraszam"? Zachowałeś się wczoraj, jak....ach szkoda słów.
-Upiłem się, żałuję tego, co zrobiłem, naprawdę.  Nie myślałem- powiedział smutno.
-O, co to, to na pewno!
Blondyn sięgnął po gitarę, spojrzał mi prosto w oczy i zaczął brzdąkać.
-If I'm louder, would you see me?- wydobyło się z jego ust-Would you lay down in my arms and rescue me? Cause we are, the same, You saved me, when you leave it scarred again...
Czy on naprawdę właśnie dla mnie zaśpiewał?
Tak pięknie, tak....Nie wiedziałam, jak to skomentować.
-Niall , ja....
-Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczysz- przerwał mi- Możesz mnie teraz zacząć tu bić, wyzywać mnie, ale ja tu zostanę, dopóki mi nie wybaczysz.
Matko, jaki on jest kochany, pomyślałam. Jak ja mogłam się na niego tak gniewać? Chyba faktycznie przesadziłam.
-Nie będę cię ani bić, ani wyzywać- szepnęłam, podchodząc do niego.
-Nie?
Pokręciłam głową i ujęłam jego twarz w dłonie.
-To dobrze- odszepnął i delikatnie mnie pocałował.
_____________
Ta daaaam, 5 rozdział :D 
Dziękujemy Wam za komentarze, udział w sondzie i za taką ogromną ilość odwiedzin :) 
Jeżeli możecie dodajcie się, jako obserwujące naszego bloga, byłoby fajnie :)
Wgl muszę to tu dodać ( Miśka), bo po prostu uwielbiam ten filmik: 
http://www.youtube.com/watch?v=X6rvhmRyJWw&feature=youtu.be
hahahha x
No cóż, to tyle - miłego :) x






środa, 22 lutego 2012

#4 " From the moment I met you, everything changed"

 *Lena*
"Wiem , że znam cię od niedawna, ale z pewnością mogę powiedzieć, że jesteś wspaniała. Spodobałaś mi się od razu, już w Milkshake City" - Te słowa brzęczały mi w uszach przez resztę dnia.
 Nie do wiary ! Harry Styles powiedział mi właśnie, że mu się podobam ! Czy to nie słodkie ? Ja, taka zwykła dziewczyna , a on ? Gwiazda wielkiego formatu , obiekt westchnień wielu nastolatek z całego świata. WOW ! Co ja miałam mu na to odpowiedzieć ?
Uśmiechnęłam się tylko i skłamałam, że muszę już iść. Zauważyłam smutek na jego twarzy. Mi również nie było wtedy do śmiechu. Wiedziałam że chce czegoś więcej, jednak ja dziwnie się z tym czułam. Pocałowałam go w policzek i odeszłam bez słowa. Byłam pewna że chłopak odprowadza mnie wzrokiem, ale nie chciałam się odwracać. Wiem , głupio zrobiłam, nie powinnam była go tak okłamywać. Na dodatek wiedziałam jak strasznie mu na mnie zależy.
Niestety nic nie zrobię że jeszcze do niego nic nie czuję. 

***


-Co ty zrobiłaś ?! - usłyszałam w telefonie.
-Maya ? - spytałam niepewnie
-Tak, Maya. Dzwonię od taty, ale nieważne- urwała- Harry mi o wszystkim powiedział.
-Aaa ... o to ci chodzi - odpowiedziałam trochę przygaszona - Wiesz, nie chciałam, żeby tak wyszło...
-Ale jednak wyszło- przerwała mi- Mogę do ciebie przyjść ?
-No jasne, nie wiem nawet po co się pytasz - odpowiedziałam, uśmiechając się do telefonu.
Już się nie odezwała. Jak zwykle, nawet zdania ci nie da dokończyć.


Po 10 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi.
Nie, to nie mogła być Maya. Tak szybko ? Pobiegłam do drzwi.
-Ooo! Niezła jesteś -powiedziałam, ledwo powstrzymując śmiech.
Maya stała cała czerwona i zdyszana.
-Wyglądasz jak słodziutki pomidorek -dodałam.
- Śmiej się , więcej do ciebie nie przyjdę - odpowiedziała przyjaciółka obrażonym tonem.
Obrażonym ? Brzmiało to raczej jak sapanie jej pieska.
Oczywiście wcale nie była obrażona. Wciąż zrobiłaby dla mnie wszystko, bez dwóch zdań.
Gdy przyjaciółka odetchnęła, zaczęłam jej opowiadać co się wczoraj stało.
Siedziała dobre 5 minut, wgapiając się we mnie z wielkimi oczami.
-Mamciu, dziewczyno !- wybuchnęła w końcu- Nie żałujesz decyzji ?
-Trochę mi głupio że tak go spławiłam- westchnęłam-Ale nie znam go jeszcze dobrze, a sama wiesz że ja muszę najpierw kogoś poznać tak...od środka? Dopiero potem będziemy mówić o poważnym związku, a raczej się nad nim zastanawiać - starałam się skupić na odpowiedziach. Ciągle miałam te smutne oczy Harry'ego przed oczami.
-Chciałabym żeby któryś z chłopców tak się o mnie starał - wyżaliła mi się Maya. Była smutna.
Cholera jasna, przez nią miałam tylko coraz większe wyrzuty sumienia. No, ale chyba dobrze zrobiłam? Jak mogłabym się wiązać z kimś, kogo nie znam? Nawet jeśli jest to wielka gwiazda.
-Coś nie tak ? - spytałam tylko.
-Nie no, wszystko w porządku tylko .... - pokręciła głową.
-Tylko co?- ponagliłam ją.
-Wiesz, ostatnio moją głowę opętał Niall
-Uuuuuuu - spojrzałam na Mayę podejrzliwym wzrokiem - Czy ktoś tu się zakochał ?
-Oj, już zakochał- skrzywiła się- Po prostu mi się podoba...takie zauroczenie.
Moja przyjaciółka starała się wyluzować, ale jej policzki tylko nabierały bardziej czerwonej barwy.
-Chyba wiem jak Ci pomóc - zawołałam i aż podskoczyłam z radości.
 Nie sądziłam że wpadnę na tak świetny,moim zdaniem przynajmniej, pomysł - Zróbmy imprezę !
Pomysł może i niezbyt oryginalny; imprezy robi się często, ale w tym wypadku mogła nam bardzo pomóc.
Tylko trzeba będzie ograniczyć alkohol, żeby ktoś cokolwiek pamiętał.
-Imprezę ? - zauważyłam, jak Mayi zaświeciły się oczy - To super pomysł! - wykrzyknęła i rzuciła mi się na szyję.
-Tak tak , ja też Cię kocham - odpowiedziałam rozbawiona reakcją Mayi -  Zajmę się wszystkim.
-A to ci niespodzianka - zaśmiała się przyjaciółka.


*Maya*


Ona jest genialna! Kocham ją za te pomysły i nie tylko !
 Leżąc w łóżku postanowiłam, że zadzwonię do Niall'a. Co mi szkodzi, powiadomić o pomysłowości mojej przyjaciółki?
-Halo ?
No nie! Co ten człowiek ze mną robi? Wystarczy, że jedno słowo wydobędzie się z jego ust, a ja już mięknę.
-Hej Niall, to ja Maya - odpowiedziałam chyba spokojnie.
- Wiem , mam cię zapisaną ze zdjęciem - odpowiedział blondynek.
COO?! Niby taka mała rzecz, drobnostka, a ja chyba będę o tym myśleć przez następny tydzień.
- To miło - mruknęłam - Co byś powiedział na małą imprezę w piątek o 19:00 u Leny ?
-A będzie jedzenie ?
- No jasne , co to za impreza bez jedzenia ! - parsknęłam śmiechem.
-To będę. Wpaść może po ciebie ? Co ty na to gdybyśmy razem poszli ?
O matko kochana, Jezus, Maria, Józef! Aaaaaaaa! Czy Niall Horan właśnie się spytał, czy po mnie "wpaść"?
Nie!
Tak!
Nie!
Tak!
No dobra, TAK!
Czy to sen? A może oglądam jakiś film? Nie...
-Maya? Jesteś?- wyrwał mnie z rozmyślań ten słodki irlandzki akcent.
-Yyyy , jestem, jestem- jąkałam się- To wpadnij przed siódmą.
-Super, do zobaczenia- rzucił i się rozłączył.
Ale się z błaźniłam. Pewnie się domyślił jaka musiała być moja reakcja, kiedy mnie o to zapytał.
Cóż, w filmach bywa gorzej. No, jak na przykład dziewczyna rozmawia z chłopakiem, po czym okazuje się, że on stoi na jej balkonie i wszystko widzi.
Gdyby tak było w moim przypadku.... Jejku.
Rozejrzałam się. Poduszki, które leżały na moim łóżku, w tej chwili znajdowały się na szafie, krześle, biurku i...pewnie bym je gdzieś jeszcze znalazła. Dobrze, że nie złamałam stołu ani niczego...
Chyba muszę coś zjeść, pomyślałam.

*Lena* 
*następnego dnia* 

Okej, wszyscy powinni się pojawić za jakieś pół godzinki. Rodziców się już pozbyłam, Jenny wygoniłam do koleżanki. Wszystko jest chyba tak, ja być powinno.
Jedzenie dla Niall'a naszykowane. Chyba wyjdzie stąd o pięć kilo grubszy. Chociaż nie, on je i nie tyje. Też bym tak chciała! 
Alkohol załatwiony, ale ja osobiście nie mam zamiaru się dziś upić. Muszę coś załatwić.
Tak, chodzi o Harry'ego. Zdaję sobie sprawę z tego, jak go wczoraj zraniłam i nie umiem sobie tego wybaczyć. 
Zachowałam się, jak wredna.....nie będę kończyć. Tak czy inaczej wiedziałam, że moim obowiązkiem jest go przeprosić. Kiedy przyjdzie, poproszę go, żeby ze mną na chwilę gdzieś poszedł. Zrobię to od razu na początku imprezy. Nie chcę  mieć złego humoru do końca.
Gdy niosłam już ostatnią miskę ze słodyczami do salonu, rozległ się dzwonek do drzwi.
Oprócz Mayi i chłopców miało się pojawić jeszcze kilka osób. Specjalnie zaprosiłam takich znajomych, którzy nie zrobią szału z powodu tego, że One Direction będzie w moim domu.
Pierwszymi gośćmi okazały się moje dwie dość dobre koleżanki z równoległej klasy: Doris i Aby. 
Wpuściłam je do środka i poprosiłam, żeby włączyły jakąś muzykę. 
Następnie przyszedł Zayn z Liam'em i  Lou, paru kolegów ze szkoły a na samym końcu dotarła Maya z Niall'em.
MAYA Z NIALLE'M?!  A jeszcze wczoraj tak marudziła, że nikt się za nią nie 'ugania'. No proszę, proszę.
-Louis- zawołałam chłopaka- Gdzie jest Harry?
Loczek nie przyszedł. Jako jedyny. Dlaczego?
-Chyba nie mógł przyjść...
Uniosłam brwi.
-Co to znaczy chyba?
Chłopak zaciągnął mnie na bok.
-Powiedział mi, że nie da rady przyjść na imprezę do ciebie po tym, co mu powiedziałaś.
Wściekła na siebie zostawiłam Louis'a samego i wypadłam z domu. 
Co ja narobiłam? Nie mogłam przecież pozwolić na to, żeby on przestał się do mnie odzywać. 
Nie miałam czasu czekać na autobus, więc ruszyłam biegiem. Dobrze wiedziałam, gdzie mieszkają. Chyba każdy zainteresowany choć trochę tym zespołem to wiedział, a w szczególności ludzie, którzy mieszkali w Londynie.
Droga zajęła mi niecałe pięć minut. Nacisnęłam na dzwonek, który znajdował się obok ogromnych drewnianych drzwi, które były wejściem do przepięknej....wilii. Tak, willi.
Cała się trzęsłam. Ze zdenerwowania, z niecierpliwości, a przede wszystkim z wściekłości.
-Harry- nie pozwoliłam mu się nawet odezwać, kiedy otworzył mi drzwi- Musimy pogadać.
Nie czekałam na zaproszenie mnie do środka. Po prostu przeszłam obok zdezorientowanego chłopaka.
O kurczę! Kto im tak urządził ten dom?! Taka idealna gra kolorów, takie drogie meble; może nie tyle drogie, ile gustowne; byłam pod wrażeniem. 
No, ale nieważne. Nie było na to czasu.
-Harry- powtórzyłam i zbliżyłam się do niego. Dopiero teraz zobaczyłam, jak wyglądał. Oczy miał całe podkrążone, włosy były w okropnym nieładzie. Nawet nie sądziłam, że kiedykolwiek będę narzekać na jego fryzurę. Na sobie miał jakiś stary dres. W życiu bym nie pomyślała, że ten chłopak jest sławny, ale mimo wszystko przez swój wygląd nie stracił w moich oczach- Przepraszam.
Chłopak nic nie odpowiedział, ale trudno mu się dziwić. Po tym wszystkim rzuciłam tylko jedno krótkie przepraszam? Czy ja jestem normalna?
-Przepraszam za to wszystko- kontynuowałam więc, jakby to było zamierzone- Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Ja tylko....zaskoczyłeś mnie no! Nie spodziewałam się, że ja mogę się spodobać takiemu chłopakowi, jak ty. No bo spójrz w lustro i spójrz na mnie. Cholera! Co ty masz za gust?- prawie krzyknęłam.
Zauważyłam, że jego kąciki ust delikatnie się podnoszą.
-Naprawdę cię przepraszam, musisz mnie zrozumieć- dodałam smutno.
Teraz dla odmiany wyglądał na strasznie złego. Chyba powstrzymywał się od wybaczenia mi. No, ale dlaczego? 
-Nie udawaj, proszę- szepnęłam- Wiem, że ty też chcesz, żeby między nami było okej.
-Po prostu wyjdź- warknął- Nie wiem, po co tu przychodziłaś. Masz imprezę; idź, baw się. Zayn na pewno się zastanawia, gdzie jesteś i łamie stoły. Więc idź, ratuj swój dom- nawijał, wypychając mnie za drzwi.
Moje kończyny chyba odmówiły posłuszeństwa. 
Czy on naprawdę się tak zachował? spytałam samą siebie, kiedy zamknął za mną drzwi.

*Harry*
JESTEM IDIOTĄ! 
Tylko ta myśl krążyła mi po głowie. Zachowałem się, jak ostatni cham.
Zrezygnowany rzuciłem się na kanapę w salonie i nawet nie wiem kiedy, zasnąłem.

*Lena*

Trzasnęłam drzwiami.
-NIE GAPCIE SIĘ TAK NA MNIE!-  wydarłam się, kiedy wzrok wszystkich skierował się w moją stronę- Po prostu się bawcie- mruknęłam.
Powstrzymując cisnące mi się do oczu łzy, podeszłam do stołu i wzięłam do ręki butelkę piwa.
Tak, obiecałam sobie, że się nie upije, ale w mojej wyobraźni wszystko wyglądało inaczej.
Zawartość butelki znalazła się w moim organizmie chyba po niecałych dwóch minutach. 
Sięgnęłam po następną. I następną.
-Lena...wystarczy- usłyszałam za sobą. 
Zayn-to on tyle dla mnie zrobił. To on uderzył Josh'a, kiedy ten mnie skrzywdził.
Obróciłam się. Kręciło mi się w głowie.
Przyciągnęłam go gwałtownie do siebie i zaczęłam całować.
_________________
4 rozdział gotowy ! hihi ^^ 
JEJKU , to jest niesamowite ile wejść mamy po zaledwie 3 rozdziałach.
Dziękujemy xx I liczymy, że będzie ich coraz więcej i że coraz więcej będzie Was- osób, które to wszystko czytają i się przy tym nie zanudzają :D
A i sprawa: jeżeli chcecie być informowane o nowych rozdziałach, pozostawcie swoją nazwę TT lub nr gg w komentarzu. Jest to prośba też do tych osób, które już są powiadamiane :) x
 Przy okazji: jesteśmy strasznie dumne z naszych chłopców! 
21.02.12 r. prawdziwe Directionerki tej daty nie zapomną ! Pierwsza taka ważna nagroda. I wygrali z taką konkurencją : O PROUD !
 








czwartek, 16 lutego 2012

#3 " Heart beats harder"

*Lena*


Patrzyłam na sufit. Mój, w moim pokoju. Czyli obudziłam się w swoim łóżku.
Co się wczoraj stało?
Podniosłam rękę do policzka i delikatnie go pogłaskałam...
Josh.
Wspomnienia zaczęły wracać. 
Byliśmy na imprezie. Świetnie się bawiliśmy.
-Pić mi się chcę, pójdę po drinka- powiedziałam i oddaliłam się.
Przy barze zaczepił mnie jakiś chłopak. Wyciągnął na parkiet i zaczęliśmy tańczyć.
Josh to zauważył. Wściekł się. Odciągnął go ode mnie i okładał po twarzy.
Przeraziłam się, krzyczałam, żeby przestał, szarpałam go.
I wtedy mnie uderzył...
Nie, dość! pomyślałam. Trzeba uwolnić się od tych myśli.
Maya miała racje, Josh to zwykły dupek.
Ale z drugiej strony...nie myślał trzeźwo.
I co z tego? Zrobił to i tyle.
W takim razie musi dostać nauczkę, ale o tym pomyślę później.
Powoli zaczęłam się podnosić, ale uniemożliwił mi to ból głowy. Ciężko opadłam na poduszkę i skierowałam wzrok na budzik. 
-12:00?- spytałam samą siebie-A co ze szkołą?
Odnalazłam kalendarz- aha, dziś sobota.
-Dobra, więc dość leniuchowania Leno Miller.
Jezu, ja świruję! Gadam sama do siebie.
Pokręciłam głową i ostrożnie zwlokłam się z łóżka.
 Przez okno wpadały do pokoju ciepłe promienie słońca. Miałam nadzieję, że szykuje się dobry weekend.
Ubrałam swój ulubiony szlafrok z flagą USA i ukochane kapcie- żaby.
Z takim wyglądem powędrowałam na dół, z zamiarem przekąszenia czegoś.
-No cześć imprezowiczko- zawołał mój tata, kiedy weszłam do salonu- Niezły ten Josh, co?- zadrwił.
-Oj, siedź lepiej cicho- zagroziłam.
Zaśmiał się tylko i powrócił do oglądania telewizji.
On to troszczył się o mnie jedynie wtedy, jak było trzeba. A tym razem , najwyraźniej uznał, że nie ma takiej potrzeby.
Szlaban za imprezowanie nie wiadomo gdzie i z kim? W życiu.
Jego zdaniem najlepszą nauczkę dał mi Josh.
-Głodna jesteś?- spytała z troską mama, przytulając mnie.
No, ktoś tu się jednak o mnie martwił zawsze i wszędzie.
Skinęłam głową i usiadłam przy stole.
-Bardzo źle to wygląda?- spytałam, mając na myśli swoją bliznę.
-Nie, przyjaciele bardzo dobrze ci to opatrzyli- stwierdziła, przyglądając mi się uważnie- A tak przy okazji, bardzo sympatyczni ci chłopcy.
A tak, chłopcy. Zapomniałam. To oni się mną wczoraj zajęli, kiedy Maya z Zayn'em poszli porozmawiać z Joshem.
Czy byli tylko w celu rozmowy? Wątpię.
Przypomniałam sobie, jak Harry trzymał mnie w ramionach, te śmieszne miny Louis'a.
Dotknęłam policzka. To Liam mi to tak dobrze opatrzył.
Wszyscy podtrzymywali mnie na duchu.
Co by się stało, gdybym nie zadzwoniła do Mayi? Wolałam nie wiedzieć.
-Jak ich poznałaś, hm?- wyrwała mnie z rozmyślań mama.
Uśmiechnęłam się i opowiedziałam jej wszystko od początku. Wraz z moją początkową opinią tej piątki.
Tak, początkową, bo po tej nocy zdecydowanie się zmieniła .
-A więc to gwiazdy...- mruczał mój tata, wchodząc do kuchni.
-A tak.
-Tylko mi nie wyjedź z żadnym do jakiegoś Paryża, czy gdzieś, ich odrzutowcem- zagroził mi palcem-Nawet na jedną noc.
-Spokojnie tatku-parsknęłam i zabrałam się za jajecznicę, którą przygotowała moja mama.
-A właśnie- odezwała się kucharka- Maya prosiła, żebyś się koniecznie odezwała, jak wstaniesz.










*Maya*
-Hej , jak się czuje Lena ?
To Harry , dzwonił żeby spytać się o zdrowie Leny. Oj, to takie słodkie.
-Nie mam pojęcia - odpowiedziałam- Nie dzwoniła.
-Może śpi...
-Na pewno- uśmiechnęłam się- Gdyby się coś działo, miałabym już wiadomość od jej mamy.
-Ufff.
-Całe szczęśćie!
-Ekstra.
Słyszałam takie okrzyki w tle, po czym zorientowałam się, że ten wariat dał mnie na głośnomówiący.
Zaśmiałam się i rozłączyłam.
Ach te kochane głupki. Znałam ich dopiero dzień, a już czuję więź między nami.
Ale co z tą Leną? Nie mam od niej żadnej wiadomości. Już 13 dochodzi...
O, dzwoni!
-No cześć kochana- krzyknęłam- Co tak długo? Tyle spałaś?Jak się czujesz?
-Spokojnie, wstałam o 12:00, ale mama dopiero przed chwilą mi powiedziała, że prosiłaś o informacje-usłyszałam- A czuję się już lepiej.
-Ok, ok. Po prostu się martwiłam.
-By the way, masz może ochotę mnie odwiedzić?
-Głupie pytanie- prychnęłam- Już się zbieram.


Właściwie byłam już gotowa do wyjścia, ale pomyślałam że poczekam jeszcze trochę.
Niech się na spokojnie ogarnie.
Przez chwilę myślałam co mogę robić, jednak pomysł sam do mnie przyszedł.
Bubba ! Jak ja kocham tego psa ! Zawsze był przy mnie, gdy było mi źle, a gdy miałam dobry humor, on cieszył się razem ze mną.
Podbiegł i zaczął się do mnie łasić. Podroczyłam się z nim trochę, ale nie miałam wiele czasu.
-Dobra psiaku, muszę już iść do Leny - westchnęłam w końcu.
Na dźwięk imienia mojej przyjaciółki, spojrzał na mnie smutnymi oczami.
Wczoraj przyszłam późno do domu i całą noc mu się wypłakiwałam. Tak, wiem, że to pies, ale czy to nie one najbardziej się przywiązują i są najlepszymi przyjaciółmi człowieka?
-Już z nią wszystko dobrze- uśmiechnęłam się, drapiąc go za uchem.
Niesamowite, ile te zwierzaki rozumieją.
Pożegnał mnie merdając ogonem i wybiegł do salonu.


 -Dzień dobry- uśmiechnęłam się do taty Leny, kiedy przywitał mnie w drzwiach.
-Cześć księżniczko, Lena na górze- zawołał.
Skinęłam głową i przekroczyłam próg.
-Maya...
-Tak?- odwróciłam się.
-Mam prośbę...Pilnuj jej. Nie chcę, żeby znów cierpiała.
Zszokowana skinęłam głową i powędrowałam na górę.
Pan Miller zawsze dawał córce wolną rękę, jeśli chodzi o te sprawy, nigdy się w to nie mieszał. No, w zasadzie teraz także nie...chyba po prostu się zmartwił, a mi ufał.


Zdecydowałam, że nie powiem Lenie o prośbie jej taty.
Zapukałam do drzwi.
-MAYAAAAA !- runęła na mnie.
Wybuchnęłam śmiechem i wepchnęłam ją  z powrotem do pokoju.
-Widzę, że już okej.
-Wszystko świetnie! Tylko..- wskazała na swój policzek- To jest paskudne.
Spuściła oczy ku ziemi.  Moja przyjaciółka bardzo dbała o wygląd, więc nic dziwnego, że ta blizna ją tak dobiła. Była w zbyt widocznym miejscu.
-Ale co ty chcesz? Nie wygląda źle- nie kłamałam- Liam bardzo dobrze ci to opatrzył.
-Moja mama powiedziała to samo- mruknęła tylko.
-Bo ona zna się na rzeczy.
-W to nie wątpie.
-No!- klasnęłam w dłonie- Przebieraj się z tej piżamy, idziemy do miasta.
-Jakieś konkretne plany?- spytała, mrużąc oczy.
Pokręciłam głową.
Lena wstała i zaczęła się szykować, kiedy z mojej kieszeni usłyszałam pierwsze nuty " Sia- I go to sleep".
*Lena*

-Hej. Tak, możemy. Okej, to o 18:00- mówiła moja przyjaciółka do telefonu.
Trzymałam właśnie w ręce swojego iPoda, kiedy Maya się rozłączyła.
-O 18:00 spotykamy się z chłopakami w Milkshake City.
Przedmiot po prostu wyleciał mi z rąk. Zgłupiała?
-Zgłupiałaś?- spytałam na głos, bo uznałam, że nie ma sensu tłumić tej myśli w głowie- Jak ja się im pokaże z tym?- Tu mój palec powędrował do mojej kości policzkowej.
-Uspokój się- próbowała opanować śmiech, co zirytowało mnie jeszcze bardziej- Nie jest źle, trochę pudru i będzie okej. Poza tym wczoraj widzieli cię w gorszym stanie.
-Ale wczoraj to było wczoraj, a dzisiaj, to dzisiaj- wściekałam się, wymachując rękami.
-Jak zwykle przesadzasz- mruknęła tylko i zaczęła pisać jakiegoś sms-a.
Ja przesadzam? To ona...chociaż może i racja.
Podeszłam do lustra. Nie miałam żadnych sińców pod oczami, tylko zadrapanie. Chyba faktycznie nie było tak źle.
-Przepraszam- odezwałam się.
-W porządku- obdarzyła mnie uśmiechem.
Nasze kłótnie nigdy nie trwały długo, nie potrafiłyśmy gniewać się na siebie. Nasza najokropniejsza kłótnia była w drugiej klasie podstawówki i trwała dwie lekcje. Powodem było to, że usiadłam z chłopakiem, który jej się podobał.
Te pierwsze miłości, pomyślałam, śmiejąc się w duchu.
-To..mamy prawie 4 godziny- zaczęłam- Może jednak obejrzymy najpierw jakiś film lub coś?- zaproponowałam.
-Mnie pasuje- podskoczyła na łóżku- Daj mi laptopa, to coś znajdę, a ty się przebierz.
Zrobiłam tak, jak prosiła i zadowolona, że wszystko jest okej, poszłam do łazienki.

-To co wybrałaś?- zawołałam, wchodząc do pokoju i rzuciłam ciastka na łóżko.
-"Angus, stringi i przytulanki"?
-Wiesz, że uwielbiam ten film- wyszczerzyłam się, siadając na ziemi po turecku.
-Dlatego właśnie ten będziemy oglądać.
Jakoś nie potrafiłam się skupić na obrazem przed sobą. Ciągle w głowie miałam dzisiejsze spotkanie. Co się wydarzy? Jacy oni są? No bo nie znałam ich tak dobrze, wczoraj nawet z nimi nie rozmawiałam praktycznie. Byłam tylko zła na siebie, że tak surowo ich oceniłam, bo wydawali się naprawdę fajni. Przynajmniej z opowiadań Mayi.
Film, który znałam na pamięć, skończył się przed 16:00. Zostały nam dwie godziny.
-Głodna?- spytałam- Obiad pewnie gotowy.
Przyjaciółka skinęła tylko głową i powędrowała za mną na dół.
Mama chyba i tak o nas pomyślała, bo kiedy znalazłyśmy się kuchni na stole stały już dwa talerze z jedzeniem.
-Smacznego- uśmiechnęła się- Ja muszę lecieć do pracy.
-Dziękujemy- rzuciłyśmy razem z Mayą.
-Aaaa właśnie, o 18:00 wychodzimy- dodałam.
-Bawcie się dobrze- pomachała nam na pożegnanie i wyszła.
Jadłyśmy w milczeniu, a mnie w głowie wciąż było w głowie to samo...
-Maya...Podoba ci się któryś?- walnęłam. Nawet nie chciałam o to pytać, coś mnie naszło.
Zamyśliła się.
-Sama nie wiem, wszyscy są naprawdę fajni, ale...najlepiej mi się rozmawia z Liamem- urwała- Tyle, że Niall...on jest taki wesoły i przy nim czuję się naprawdę fajnie, a przy okazji poprawia humor.
Przytaknęłam.
-A tobie?
Oj, kurcze.
-Widzę, że pozostawiłaś mi do wyboru tylko trzech- parsknęłam- Zayn ma u mnie dużego plusa za to, co wczoraj zrobił, a przy Harrym....przy nim czułam się tak bezpiecznie. 
Nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się delikatnie.
-Wiesz, chyba musimy ich po prostu lepiej poznać- stwierdziłam.
-Tak, masz rację.
Po obiedzie włączyłyśmy telewizor i rozmawiałyśmy. Za kwadrans 18:00 wyszłyśmy z domu. Słońce zachodziło, co oznaczało moją ulubioną porę dnia. Otuliłam się ciaśniej moim czerwonym sweterkiem, bo chłodny wiatr dawał się we znaki. Widok na horyzoncie rozbujał moją wyobraźnię. Miałam w głowie przeróżne sceny, dotyczące dzisiejszego spotkania. Ale szybko wróciłam do rzeczywistości, kiedy zobaczyłyśmy kawiarnie, a za szybą machało nam pięciu chłopaków. 
Weszłyśmy do środka.
-Lena! Jak się czujesz? Pokaż się- to Zayn do mnie podbiegł i przyjrzał się porządnie.
-Stwierdzam, że jest okej- wtrącił się Harry, stając obok nas- A nawet bardzo.
Zaśmiałam się.
-Ale to wszystko dzięki wam- powiedziałam i przytuliłam każdego.
Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy sobie po shake'u. 
 Dobrze, że nie było naszej szefowej, bo znając ją, gdyby nas tu zobaczyła, kazałaby nam iść za ladę, mimo, że nie ma dziś naszej zmiany. Ta kobieta ingerowała w nasze życie prywatne.
Siedziałam obok Louis'a i Zayn'a, którzy ciągle coś do siebie gadali i prawie się na mnie kładli. Na przeciwko mnie siedział Harry, który ciągle przyglądał mi się z uśmiechem.
Atmosfera była bardzo sympatyczna, ale muszę przyznać, że powoli zaczęły mnie denerwować "ataki" na mnie ze strony Zayn'a i Lou.
-Chyba wyjdę na zewnątrz- odezwałam się- Duszno tu.
-Mogę iść z tobą?- zapytał Styles.
Kiwnęłam zachęcająco głową i kątem oka zobaczyłam, że Maya pokazuje mi uniesiony kciuk.
Wyszliśmy na zewnątrz.
-Gdzie idziemy?- spojrzałam na niego.
-Mam pomysł- poruszył wymownie brwiami- Chodź.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale po prostu za nim szłam. A w zasadzie to chłopak zmuszał mnie do gry w berka. 
-No czekaj żesz!- krzyczałam.
Lokaty śmiał się i tylko przyspieszał. Przyznam, że bawiłam się świetnie.
-Nie mam siły- westchnęłam w końcu. Chłopak przystanął i podszedł do mnie.
-Ha, żartowałam!- zerwałam się i zaczęłam uciekać.
Nie udałoby mu się w nie złapać, gdyby nie fakt, że zapomniałam, że to on prowadzi. 
Zaczęłam mu to tłumaczyć, kiedy mnie objął w pasie i okręcił, ale nie słuchał.
-Jasne, jasne, po prostu jestem szybszy.
Prychnęłam tylko.
Harry zabrał mnie do Hyde Parku. Usiedliśmy na ławce i podziwialiśmy zachód słońca. Przyjemnie i to bardzo.
-Wiesz- odezwał się nagle- Muszę ci coś powiedzieć. 
____________
3 rozdział gotowy :D Mamy nadzieję, że się spodoba :) 
Dziękujemy Wam za tyle wejść na stronę, naprawdę się cieszymy, że tyle osób to czyta x.
Prosimy Was jeszcze o głosowanie w sądzie ( prawa strona) .
Trochę zapieprzyłam z liczbą dni do końca ( miśka) , ale nie chcę mi się zmieniać, więc tu dopisujemy, że trwa ona do końca lutego :D 
Buźka x 

piątek, 10 lutego 2012

#2 "He'll only break you, leave you torn apart"



*Maya*
Ja nie wiem jak Lena mogła nie zauważyć tej kartki. Fakt była mała, ale po uśmiechach  chłopaków wiedziałam, że coś kombinują. Szczerze mówiąc, to ucieszyłam się, że
będziemy miały jakiś kontakt z chłopcami. Niezłe ciacha z nich. No, ale czas w miejscu nie stoi i przydałoby się iść ogarnąć na noc.
Wzięłam zimny prysznic i szybko wskoczyłam do łóżka. Przed snem zadzwoniłam jeszcze do Leny
-Hej, śpisz ? - spytałam niepewnie, kiedy odebrała, ale się nie odzywała.
-Nie, nie - odpowiedziała pospiesznie- Jakiś film leci.
Chyba nie chciała, żeby jej przeszkadzać. Ma problem, wzruszyłam ramionami.
-Idziesz jutro ze mną na to spotkanie przy London Eye?


-Zgłupiałaś? Myślisz, że odpuszczę spotkanie z Joshem, na którym mi tak zależy, dla jakiś gwiazdeczek?- nie była oburzona, bardziej chciało jej się śmiać.
Jasne, że pamiętałam o jej imprezie, ale jednak wolałam spytać jeszcze raz.
-No tak, rozumiem- westchnęłam-Ale pomożesz mi się przygotować? Potrzebuję twojej rady.
Może i bym coś wybrała, ale wolałam, żeby spodobał jej się mój wygląd.
-No jasne- rzuciła wesoło- Idź już spać, bo wory pod oczami nie wyglądają fajnie.
Cieszyłam się że mam taką przyjaciółkę, nie wiem co bym bez niej zrobiła. Zawsze mogłam na nią liczyć, kochałam ją jak siostrę.
Spojrzałam na zegarek. Była już 23, więc przydałoby sie pójść już spać. OK. chwila i już leżałam pod kołdrą. Jeszcze tylko nastawiłam budzik na 6 i zasnęłam
 *Lena*


Telefon od mojej przyjaciółki przebudził mnie z rozmyślań o Joshu. Kochałam tego kolesia, najmocniej na świecie, ale nie byłam jednak pewna czy to uczucie jest odwzajemniane. Bardzo chciałabym w to wierzyć. No dobra , już jutro impreza a ja nie mam się w co ubrać. Westchnęłam i poszłam do swojego pokoju. Szafa  pełna była ubrań, prawie jak garderoba, ale i tak nie umiałam się na nic zdecydować. Może to przez zmęczenie? No trudno. Jutro jak będę u Mayi to się coś wymyśli, uznałam. Wzięłam piżamę i poszłam pod prysznic. Dwadzieścia minut gorącego prysznica tak mnie rozgrzało, że miałam ochotę zanurzyć się pod tą kołdrą, jak najszybciej.
Ale i tak nie potrafiłam od razu zasnąć. Moją głowę zaprzątali ci chłopcy z tego całego super- znanego zespołu.
Zastanawiałam się, jacy są chłopcy z One Direction. Nigdy nie pomyślałam nawet, żeby któregoś  z nich poznać , a co dopiero iść na spotkanie z nimi. Wydawało mi się, że to zadufane w sobie gwiazdki, które uwielbiają wydawać kasę i tyle. Bardzo chciałam towarzyszyć Mayi w tym spotkaniu, ale tylko dlatego, żeby jej pilnować! Oczywiście ufałam jej. Poza tym to ona była ta ostrożna, ale jednak kusiło mnie coś, żeby pójść tam z nią.
Spotkanie z Joshem i spędzenie z nim całej nocy brało jednak górę nad całą resztą.
No dobra, jutro szkoła, a ja nie mogę znów zaspać.
*Maya*


-Dzięki za śniadanie mamo - krzyknęłam, wychodząc z domu.
-Cieszę się, że ci smakowało - odkrzyknęła.
Kocham swoją mamę, to taki chodzący anioł. Zawsze opiekuję się mną, gdy jestem chora, pomaga gdy mam problem. Taka starsza przyjaciółka, co było bardzo przydatne, bo wiedziała dużo więcej ode mnie, czy od Leny.
Po chwili stałam już na przystanku. Na szczęście mam go koło domu, tuż za rogiem.  Autobus miał zaraz przyjechać, ale póki go nie ma uznałam,że zadzwonię do Leny. Wyjęłam telefon i wcisnęłam dwójkę; szybkie wybieranie- dobra rzecz.
-Halo ? - usłyszałam zachrypnięty głos.
-Lena wstawaj , znowu zaspałaś! - wykrzyknęłam, śmiejąc się
-Co? Znowu? No nie żartuj, już wstaję.
Cała Lena, pokręciłam głową z uśmiechem na twarzy.
  O, na szczęście jest już autobus , pomyślałam, gdy zza rogu wyjechał czerwony pojazd i wskoczyłam do środka. Zajęłam miejsce w ostatnim rzędzie. Do uszu włożyłam słuchawki z mojego iPoda. Postanowiłam, że zgram sobie jakieś piosenki One Direction, na wypadek, gdyby gadali tylko o sobie dziś wieczorem. Nie chciałam wyjść na idiotkę, która nic o nich nie wie.


Zaczekałam na Lenę przed szkołą. Nic się nie stanie, jak się spóźnię na pierwszą lekcję, choć nie lubiłam tego robić.
Po dziesięciu minutach zobaczyłam, jak moja przyjaciółka wybiega z parku.
Dobrze, że pobiegła na skróty.
-Jestem już- wysapała zdyszana dziewczyna- Jak ja mogłam znów zaspać? Specjalnie poszłam spać wcześniej.
- No widzę właśnie- parsknęłam- Całe szczęście , za 3 minuty zaczynają się lekcje, nie spóźnimy się - powiedziałam i razem weszłyśmy do szkoły, a Lena śmiała się z mojej punktualności.


Przez wszystkie lekcje byłam nieobecna. Nie mogłam doczekać się spotkania z chłopcami, a zajęcia, jak na złość, dłużyły mi się niemiłosiernie.
Gdy wreszcie zadzwonił ostatni dzwonek, szybko wyszłyśmy z Leną ze szkoły, żeby nie
tracić czasu . W końcu trzeba jeszcze się przyszykować.
-Na pewno nie chcesz iść ze mną ? - spytałam po raz setny Leny. Wciąż miałam nadzieję, że będzie mi towarzyszyć.
Nie lubiłam tego jej Josha. Wielki sportowiec. Przystojny był, muszę przyznać, ale co z tego? Czy tylko wygląd się liczył? Wiadomo, że bym się nie umówiła z jakimś pryszczatym rudzielcem, ale charakter był dla mnie ważniejszy.
- Tak , na pewno- odezwała się Lena, ziewając teatralnie- Ale znając życie któremuś się spodobasz i tych spotkań będzie mnóstwo, więc pewnie będę miała okazję ich jeszcze poznać.
Dziwnie spojrzałam na Lenę. Jakim cudem miałabym się spodobać któremuś z One Direction? To przecież gwiazdy, a ja ? Zwykła dziewczyna, która kocha dobre imprezy, ale nie pogardzi też romantyczną randką. Tak, to właśnie ja.
Pod moim domem byłyśmy 20 minut później. W drzwiach przywitał nas mój pies Bubba. To beagl. Uwielbiam go i to z wzajemnością. Podroczyłyśmy się z nim trochę i weszłyśmy do salonu.
-Dzień dobry, pani Howard- uśmiechnęła się Lena i dała mojej mamie buziaka.
 -O , już jesteście , siadajcie , zaraz nałożę wam obiad- powiedziała z uśmiechem moja mama.
-Bardzo chętnie. Pójdziemy zostawić na górze rzeczy i zaraz wracamy - odpowiedziałam, kierując się na schody.
Wrzuciłyśmy torby do mojego pokoju i zbiegłyśmy na dół, po drodze zahaczając jeszcze o łazienkę.
-To jak tam przygotowania na dzisiaj?- spytała nas mama, kiedy usiadłyśmy przy stole. Lena spojrzała na mnie pytająco. Skinęłam tylko głową, na znak, że ona o wszystkim wie.
 -Właśnie zaraz idziemy coś przygotować- odpowiedziałam z pełną buzią- W dwójkę zawsze raźniej.
-Dokładnie- zaśmiała się moja przyjaciółka.
Obiad był tak pyszny, że obydwie poprosiłyśmy o dokładki, co spowodowało, że nasz czas na przygotowania znacznie się skrócił.
W pośpiechu machałyśmy sztućcami i wierciłyśmy się na tym krześle, jakbyśmy miały inwazję owsików.




-Ale się najadłam - powiedziała Lena, rzucając się na moje łóżko.
-Czyli ci smakowało stwierdziłam.
-Nie, poprosiłam o dokładkę tylko po to, żeby twój tata miał mniej na obiad- parsknęła.
Pokręciłam głową.
-No dobra , a teraz na poważnie...W co ja mam się ubrać na to spotkanie?- westchnęłam- Wiesz, nie chcę wyglądać jak jakaś dziunia, ale zbyt luzacko też nie mogę się ubrać.
-Hmm pomyślmy - Lena wstała i podeszła do mojej szafy- Co powiesz na ten zestaw?
Wyciągnęła czerwone vansy , czarne rurki , czerwony t-shirt i marynarkę w kolorze spodni.
- Kocham cię za to po prostu - krzyknęłam i rzuciłam się Lenie na szyję
-Dobra dobra starczy bo mnie udusisz- uśmiechnęła się do mnie Lena. - Ok to czas na mnie. Chciałam, żebyś mi też coś doradziła, ale już nie zdążymy.
-Wybierzesz na pewno coś świetnego!
-Zobaczymy. Baw się dobrze- rzuciła, dając mi buziaka w policzek.


-Na bank, nawzajem - powiedziałam odprowadzając przyjaciółkę do drzwi, bo dalej odprowadzał ją Bubba.
Lena pomachała mi jeszcze na pożegnanie, a ja zawróciłam i zaczęłam się szykować.


0 17.30 wyszłam z domu. trochę się stresowałam. A co jeśli oni robią z nas idiotki ? Co jeśli wystawią nas, a raczej mnie, do wiatru ?
Miałam nadzieję, że się mylę.
 Szłam powoli, więc akurat pół godziny później byłam na miejscu. Już na mnie czekali.
-Hej - przywitałam się ze wszystkimi.
-Cześć - odpowiedzieli chłopcy.
 -A gdzie twoja przyjaciółka?- spytał Louis, chyba trochę zawiedziony.
- Oh, Lena? Miała już plany, niestety.
- No nic, mam nadzieję, że ją jeszcze poznamy- powiedział Niall- A ty ślicznie wyglądasz -dodał.
- Em..dziękuję - zawstydziłam się. Nie mogłam uwierzyć, że Niall Horan właśnie powiedział, że ślicznie wyglądam. Miałam nadzieję że to nie sen- To co będziemy robić ?- spytałam szybko.
Może skoczymy na jakieś ciastko , kawę ? - zaproponował Harry, jakby już trenował tą rozmowę wcześniej.
Z racji że nikt nic innego nie wymyślił, zgodziliśmy się.
Było naprawdę sympatycznie. Chłopcy okazali się normalnymi nastolatkami, którym po prostu udało się zrealizować swoje marzenia. Nie byli tacy, jak wydawało się mojej przyjaciółce- sławy, którym woda sodowa strzeliła do głowy.
Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Czułam się tak, jakbyśmy się znali od lat. Coś niesamowitego.


Gdzieś z dwie godziny później, usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Przepraszam- rzuciłam do chłopców i odebrałam- Lena? Co jest? Nie powinnaś być na imprezie?
-Park obok dyskoteki. Przyjedź, błagam.
Przestraszyłam się. Schowałam telefon do kieszeni.
-Co jest?- spytał cicho Liam.
-Lena potrzebuje pomocy!- zawołałam.
Zerwali się prędko i pobiegliśmy do samochodu Louisa.
 W drodze powiedziałam o naszej krótkiej rozmowie.
-Cholera, co jej się mogło stać?- głowił się Harry.
Wszyscy byliśmy przerażeni. Ja osobiście wiedziałam, że stało się coś złego. Lena by sobie poradziła w każdej sytuacji.
Kilka minut później wypadliśmy z auta, które Louis z piskiem opon zatrzymał zaraz obok parku.
Pognaliśmy w głąb.
Obok dużego dębu zauważyłam ją. Tak, to na pewno była ona!
Wystrzeliłam na przód.
-Co ci jest ? - spytałam, przytulając drżącą Lenę- Ciii, już dobrze.
-Josh....
-Co Josh? Co ci zrobił? - pytałam
Wystarczyło, że odsłoniła twarz. Jak ja dorwę tego gnoja!
Pod okiem miała zadrapane. Krew mieszała się z łzami
Chłopcy przyglądali się nam przestraszeni.
-Co to za Josh?
-Który to?
-Ale się doigrał!
Oj tak, doigrał się.
- Tego już za wiele. za dużo sobie pozwala. - krzyknęłam, podnosząc Lenę - Proszę , zajmijcie się nią - zwróciłam się do chłopców.
Harry złapał Lenę delikatnie i przygarnął ją do siebie, siadając na trawie.
Wszyscy przykucnęli przy nich.
Szybko ogarnęłam ich wzrokiem.
Zayn.
Mam do ciebie prośbę- szepnęłam do ucha ciemnoskóremu i pociągnęłam go za sobą- Zaraz wracamy!
Chłopak wiedział, o co mi chodzi.
Znaleźliśmy Josha w tłumie pijanych osób na środku parkietu. Waliło od niego starym śledziem.
O fuuj!  Jak Lena może go kochać ?  Może to jej uczucie było mylne?
Razem z Zaynem podeszliśmy do niego. Nie poznał nas, tylko z głupim uśmieszkiem wbił swój wzrok mnie.
Chyba myślał, że jestem jego kandydatką na tą noc.
Spojrzałam wymownie na mojego towarzysza.


Zayn bez słowa wyjechał Joshowi w twarz. Chłopak rozłożył się, jak długi.
No nareszcie! Będzie miał za swoje. Zadowolona z siebie, przybiłam Zayn'owi piątkę i wyszliśmy na zewnątrz, czując oczy innych na swoich plecach.
*Lena*

Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Czułam tylko ten potworny ból pod okiem.
Jak on mógł mi to zrobić? Był pijany, może to dlatego?
Nie! Nie będę go tłumaczyć. Maya miała, co do niego rację. 
Teraz pewnie już zabawiał się z inną panienką.
A właśnie, gdzie moja przyjaciółka? I ten...Zayn. Jego też nie było.
No nic, wtuliłam się porządniej w Harry'ego.
Czułam się bezpiecznie. Liam wycierał mi krew i bród z policzka, a Louis starał się mnie rozmieszyć.
-Wszystko będzie dobrze- powtarzał na przemian każdy z nich.
Starałam się uśmiechać przez łzy, ale każda próba uniesienia kącików ust, kończyła się bólem. 
Przymknęłam więc oczy i pozwoliłam sobie na rozluźnienie.
-Hej, mała- usłyszałam znajomy głos.
Maya kucała przy mnie. Wrócili razem z tym Zayn'em.
-Gdzie...-zaczęłam.
-Josh załatwiony- zawołał chłopak- Już nigdy nic ci nie zrobi.
Moja przyjaciółka przytaknęła z uśmiechem.
-Tylko obiecaj, że już nigdy, ale to nigdy, się do niego nie zbliżysz.
-Obiecuję- szepnęłam- Ale najpierw ode mnie też dostanie nauczkę.
Wszyscy zanieśli się śmiechem.
______________________
Dobra, jest ten 2 rozdział :) 
Mamy nadzieję, że się Wam podoba, a wyświetleń będzie coraz więcej :D 
a tak btw. Liam nam dziś RT wpis o Polsce !!!
KOCHAMY NASZEGO BOGA :D xx





czwartek, 9 lutego 2012

#1 "But we're making all the same mistakes"

*Maya* 
Westchnęłam i starłam waniliowego shake'a z lady. Te dzieciaki nie miały nic innego do roboty, jak wylewanie zawartości swoich kubków. Tylko marnowały pieniądze rodziców.
Odłożyłam szmatkę i wzięłam się za realizację zamówienia.
Truskawkowy shake z kawałkami czekolady i kakao. A fe! Czego ci ludzie nie wymyślą.
Zapełniłam plastikowy kubek mlecznym napojem, dodałam czekoladę i posypałam kakaowym proszkiem. Na koniec zakryłam pokrywką i włożyłam niebieską rurkę.
Kiedy zaczynałam tu pracować, wydawało mi się to ciekawsze, ale patrząc realnie, co było w tym fajnego? Kompletnie nic. O tyle dobrze, że dostawałam kasę, bo to się zawsze przydaje.
Podałam shake 30-letniej kobiecie za ladą. Była ubrana w czarny żakiet, włosy miała spięte w ciasnego koka. Na jej twarzy malowało się zniecierpliwienie. Rzuciła pieniądze na ladę i wyszła.
A gdzie bizneswoman zgubiła maniery? miałam na końcu języka.
W drzwiach minęła się z Leną, która zlustrowała ją wzrokiem.
-Huhu, trochę uśmiechu- odezwała się moja przyjaciółka i pokręciła głową
-Ci dorośli ludzie doprowadzają mnie do rozpaczy.
Zaśmiałam się. Podeszła do mnie i przekładając swoje długie włosy na prawe ramię, dała mi buziaka w policzek.
-Cześć kochana, wybacz spóźnienie, ale zagadałam się z mamą.
-Już się przyzwyczaiłam do twojej niepunktualności- parsknęłam. Rzuciłam w nią naszym niezwykle stylowym przebraniem- Rusz się lepiej.
 Uniosła ręce w geście poddania i posłusznie udała się na zaplecze.
Ha, tu marudzi i nadaje na dorosłych, ale jak przyjdzie co do czego, to mogłaby rozmawiać ze swoimi rodzicami godzinami. Chociaż ona ich nie traktowała jak dorosłych, raczej jak przyjaciół.
Uwielbiałam atmosferę w jej domu. Nie pamiętam momentu, aby było drętwo. Ciągle coś się działo, a ja na szczęście byłam tam mile widziana. Zresztą nie pozostawałam jej dłużna. Leny nie sposób było nie kochać, co można było zauważyć po moich rodzicach Traktowali ją, jak drugą córkę, której nie mieli. Mój tata zawsze mi powtarzał:" Mieć taką przyjaciółkę, jak Lena, to skarb", a ja się z nim w pełni zgadzałam. 
Przyjaźniłyśmy się, jak to się mówi, od pieluchy. Wspólne babki z piasku, gry w chowanego, wyjazdy na wakacje. Byłyśmy nierozłączne i nie wyobrażałyśmy sobie życia bez siebie. Poza tym nasze rodziny też były zaprzyjaźnione; mamy razem pracowały, a ojcowie chodzili ze sobą na każdy mecz, spotykali się na piwie i innych "męskich sprawach" , jak na to mówili. 
A jeśli chodzi jeszcze o charaktery naszej dwójki, różniły się, ale to właśnie dlatego, tak lubiłyśmy spędzać ze sobą czas. 
Wszystkie imprezy załatwiała i organizowała Lena. Zdecydowanie to ona była duszą towarzystwa. Nie żeby ze mnie była jakaś szara myszka, ze mnie był leń. Najlepiej, jakby wszystko było dopięte na ostatni guzik i wtedy mogłam przyjść się bawić.
Z mojej przyjaciółki była też niezła optymistka i na wszystko miała gotową odpowiedź, ja byłam ta słodka i wszędzie doszukiwałam się minusów, ale to właśnie dlatego nigdy nie pakowałyśmy się w kłopoty. No, może nie nigdy...
A nasze zainteresowania? 
Ona kochała taniec, ja muzykę.
Nasze charaktery wzajemnie się uzupełniały, a moim zdaniem o to chodziło w przyjaźni.

-Ale ja mam dzisiaj dobry humor- zawołała Lena, wychodząc z zaplecza.
-A czy ty kiedykolwiek miałaś zły?
-Ychy, jak zdechł mi chomik!
Mimowolnie się zaśmiałam, a ona wbiła we mnie złowrogi wzrok.
-Ok, ok. Już się nie śmieję.
Dumna z siebie zabrała się za robienie sobie czegoś do picia.
W Mikshake City siedziało może z pięć osób. Obsłużyłam już wszystkich, więc ciężko opadłam na krzesło.
-O nie- mruknęła Lena- Szykuj się na piekło.
 *Lena*

Mój wzrok był skierowany do drzwi. Do kawiarni kierowała się spora grupa ludzi. Choć "spora" to chyba nieodpowiednie słowa, grupa składała się z dwudziestu paru osób. W dodatku wyglądała dość specyficznie. Na przodzie szło paru chłopców, którzy chyba chcieli czym prędzej uciec od reszty. Tą resztą były same dziewczyny. Piski, krzyki i te sprawy. Nie znosiłam takiego zachowania nastolatek. Zresztą tym chłopakom też to niezbyt odpowiadało, co wywnioskowałam po wyrazach ich twarzy. 
Czy ich znałam? No, może nie osobiście.
Znany zespół One Direction wszedł do kawiarni. 
Prowadził Niall, o ile dobrze kojarzyłam. To chyba on się tak dziwnie śmiał, ale w tej chwili nie było mu ani trochę do śmiechu. Za nim wszedł Garry? Nie, ten loczek nazywał się chyba Harry. Tak, Harry! A ten następny, co zapomniał się uczesać, to był Louis. Rozmawiał z jakimś czarnym chłopakiem, którego imienia nie pamiętałam. Jako ostatni wszedł Liam. Ja nie wiem, ale jak dla mnie wyglądał sztywno- spokojny, stonowany, grzeczna koszula w kratę. 
O matko, jak ja takich nie lubiłam!
Skierowali się do stolika w rogu, jakby myśleli, że w tamtym miejscu fanki ich nie oblecą.
Ale w życiu! Te dziewczyny nie miały wstydu. 
Wbiegły do mojego miejsca pracy, niczym stado wściekłych mamutów. Przez chwilę myślałam, że będziemy musiały tłumaczyć się szefowej z rozbitych drzwi. 
Zwierzęta rozejrzały się w pośpiechu i pognały do wcześniej wspomnianego rogu. Tylko jedna podbiegła i zamówiła DWADZIEŚCIA JEDEN shake'ów One Direction.
-Bynajmniej nieźle zarobimy- mruknęłam, zabierając się do roboty.
Maya westchnęła.
-Wiesz, ja to im współczuję.
No jasne, ona to jak zawsze nad każdym się rozczulała.
-A czego tu im współczuć?- zapytałam- Zapewne liczyli się z tym, co się będzie działo, idąc do X factor'a.
-Myślisz, że wiedzieli, jak daleko zajdą?
-Myślę, że wiedzieli, jak są dobrzy- ucięłam.
Nie byłam ich zagorzałą fanką, ale ogólnie orientowałam się, jakie zespoły są na topie, a ten z pewnością do takich należał. 
Czasami w radiu leciała akurat jakaś ich piosenka, ale głównie znałam ich dzięki mojej siostrze.
Jenny była ode mnie o dwa lata młodsza i słuchała tylko i wyłącznie popu.  Na całe szczęście nie miała jakiejś totalnej obsesji, ale Directionerką mogłam ją nazwać spokojnie. 
Przypomniałam sobie jej reakcję, jak się dowiedziała, że będę dorabiać w Milkshake City.
-O kurde, będziesz obsługiwała chłopców z One Direction- pisnęła- Oni są tam bardzo często.
-Spokojnie mała. Nie wiadomo, czy będą przychodzić na moją zmianę.
No i faktycznie. Pracowałyśmy tu już pół roku, a dopiero pierwszy raz nas odwiedzili.
Wyczerpałyśmy chyba dzienny limit shake'ów, pomyślałam, zamykając ostatniego. Postawiłam go na tacy, obok dziesięciu innych i ociągając się ruszyłam w kierunku stolika gwiazd.  Maya szła obok mnie z taką samą tacą.
-Proszę- powiedziałam tylko, rozstawiając zamówienia na stolikach. Czułam na sobie wzrok chłopaków. Dziwne uczucie.
Przy okazji miałyśmy zaszczyt być świadkami dość dziwnego wydarzenia. 
Jedna z fanek stała za czarnym i bawiła się jego włosami, co wyraźnie go irytowało.
-Zayn- mruczała- Mógłbyś dać mi autograf?
Aha, więc ten czarny przystojniak, to był Zayn.
-Jasne, daj tylko kartkę.
Dziewczyna przygryzła idiotycznie wargę.
-Myślałam bardziej o innym miejscu. 
Spojrzał na nią pytająco.
-Stopa byłaby okej- stwierdziła.
Chwila. Stop. Co?! Czy ona powiedziała "stopa" ? Byłam pewna, że usłyszę słowo "piersi" , ale stopa? Przecież...
-Nie uważasz, że to się szybko zmyje?- spytał Zayn.
Właśnie! 
Fanka jednak zaprzeczyła. 
-Wiesz- zwróciłam się do chłopaka- Ona po prostu już nigdy tej stopy nie umyje.
Wszyscy zgromadzeni wydali okrzyk obrzydzenia, a moja przyjaciółka i chłopcy musieli stłumić śmiech.
-Podpisuj póki czysta- rzuciłam jeszcze i zadowolona z siebie wróciłam za ladę. 
Maya podreptała za mną.
-Wydają się sympatyczni- odezwała się, kładąc tacę na półce.
Wzruszyłam ramionami. Może i tak, ale mnie nie ciągnęło do przyjaźni z gwiazdami. 
Chłopcy siedzieli jeszcze z pół godziny. Fanki powoli opuszczały kawiarnię w tym czasie. Im było ich mniej, tym ciszej i przyjemniej. Nie, żebym nie lubiła hałasu. Uwielbiałam , ale nie w tym wydaniu!
Opowiadałam właśnie mojej przyjaciółce o imprezie, która miała się odbyć następnego dnia.
-Josh cię zaprosił?- spytała.
To imię automatycznie wywołało na mojej twarzy uśmiech. Josh Grey podobał mi sie od czterech lat, a dopiero teraz, kiedy trafiliśmy do jednej klasy, mnie polubił. Bo zauważyć, to zauważył mnie na pewno wcześniej.
- A więc tak- stwierdziła Maya, widząc moją reakcję. 
Wiedziałam, że jej to nie pasowało. Nie lubiła nigdy tego chłopaka i za wszelką cenę starała się mnie od niego odciągnąć. Uważała, że jest zadufanym w sobie głupkiem, który może mieć każdą dziewczynę, a teraz przyszła kolej na mnie. 
Nie chciałam się z nią kłócić. Chciała dla mnie najlepiej, ale i tak miałam zamiar iść na tą imprezę.
-Możemy zapłacić?- przy ladzie stało pięciu chłopaków. 
Niall patrzył się na nas wyczekująco i trzymał w ręce banknoty.
-Mhm, jasne- skasowałam ich i wzięłam pieniądze.
Udali się do wyjścia.
-Hej, patrz- syknęła Maya- Nie chowaj tej kasy.
-Co? Przecież muszę.
Zgłupiała, czy jak?
-Tam coś jest!
Rzeczywiście. Wyciągnęłam kawałek papieru, na którym było coś nabazgrane.
-Co tam napisali?- spytała, wyrywając mi kartkę.
"Jutro o 18:00 przy London Eye. Będziemy czekać :) 
                                                                   1D. "
 

BOHATEROWIE

Lena Miller wesoła, przebojowa, pełna życia szesnastolatka. Uwielbia imprezować i poszaleć. Ma młodszą siostrę Jenny, a jej najlepszą  przyjaciółką jest Maya Howard.

Maya Howard 
 słodka, romantyczna i odpowiedzialna najlepsza przyjaciółka Leny. Uwielbia się śmiać i dobrze bawić, ale nie znosi niczego organizować. Razem z przyjaciółką dorabiają w MSC.
Jenny Miller 
czternastoletnia siostra Leny. Słucha One Direction. Jest otwarta na nowe znajomości i dość spokojna. Często pomaga rodzicom w domu. 
 Niall Horan 
wesoły uroczy blondyn. Uwielbia jeść i grać na gitarze. Wyróżnia go jego słodki irlandzki akcent. Należy do One Direction.
Harry Styles 
kochany loczek, który ma niezłą manie na punkcie kotów. Jest wokalistą zespołu 1D.


Louis Tomlinson
chłopak, który potrafi rozśmieszyć każdego. Nie może żyć bez marchewek, a jego znaki rozpoznawcze to szelki i nieład na głowie. 1/5 
Zayn Malik
Należy do 1D. Mógłby przeglądać się w lustrze 24h/7. Ma niesamowite brązowe oczy i ciemną karnację. Jest muzułmaninem.
 Liam Payne 
"Tatuś" całego zespołu. Lubi nosić koszule w kratę . Ma dziwne schizy, jeśli chodzi o łyżki.  1/5