czwartek, 15 marca 2012

7.I would swim all the oceans just to see you smile

*Harry*

-Co z Fizzy?- spytałem przerażony, podchodząc do niego.
Przyjaciel pokręcił tylko głową.
-Louis, do cholery! Mów, co z twoją siostrą!- warknęła Lena.
-Moja siostra jest kaleką...
-Co?! Tak dosłownie?!- miałem wrażenie, że się przesłyszałem.
-Nie, nie...
-To rozwiń swoją wypowiedź!
-Spadła z drzewa...
-Iii....?
-Ma wstrząs mózgu i złamaną nogę.
W tej chwili czułem się tak, jakby to ktoś z mojej rodziny cierpiał. W końcu rodzina Lou, to też moja rodzina. 
-Muszę do niej jechać- odezwał się- Nie mogę tu tak bezczynnie siedzieć, kiedy moja siostra leży w szpitalu w nie wiadomo jakim stanie.
-Pojedziemy z tobą- usłyszałem głos Mayi, która podeszła do niego i przytuliła go.
-Nie możecie. Chłopcy mają próby przed koncertem, wywiady, muszą tu zostać, Paul ich zabije. Ja i tak oberwę, niech oni lepiej nigdzie nie wyjeżdżają.
Dziewczyna smutno skinęła głową, ale nie odstąpiła go na krok. Lena też do nich dołączyła i czule go przytuliła.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz- szepnęła- Z tego na szczęście da się wyjść.

-Moja siostra jest kaleką, moja siostra jest kaleką...- mruczał Louis.
-Stary powtarzasz się- westchnąłem i rzuciłem w niego jego żelem do włosów, który chciał spakować do torby.
-No ale cholera! Jak wchodzisz już na drzewo, to z niego nie spadasz nie?!
-Nie wiem, spytaj jej- wzruszyłem ramionami, tłumiąc śmiech.
Nasz Boo Bear postanowił, że opuści nas już dzisiaj, żeby móc jak najszybciej wrócić. 
Nie radził sobie z tym, co się wydarzyło. Jego ruchy były monotonne; wyglądał, jakby wlókł się po ziemi. 
-Zobaczysz, że to nic groźnego- uśmiechnąłem się go niego i przytuliłem go- Dziewczyna raz dwa wyzdrowieje.

*Louis*

Niby tylko trzy godziny drogi, a zdawało mi się, że jadę całą wieczność. Bez przyjaciół, w radiu leciała jakaś smętna muzyka. Za jakie grzechy ja się pytam?
Bałem się, że kiedy wejdę do szpitala i gdy zobaczę na tym szpitalnym łóżku moją Fizzy, to z rozpaczy sam coś sobie zrobię. Nie potrafiłem sobie wyobrazić na niej ani jednej skazy. Przecież ona jest taka idealna.
Nie kierowałem się do domu, tylko prosto do szpitala. Byleby ją tylko zobaczyć.
Słońce zaszło, na niebie gwiazdy. Nie zdziwiłbym się, gdyby spała.
Pielęgniarka pokierowała mnie na drugie piętro.
Jeden schodek...
Drugi schodek...Już idę Fizzy...
Trzeci schodek...
I czwarty...
I już piąty...
Nie no zgłupiałem, czy ja liczę schody?
Przyspieszyłem i zacząłem skakać co trzy schodki. 
Sala 109...
Sala 110...
Sala 111...
ZGŁUPIAŁEM!
O, 112, to tutaj.
Wbiegłem bez pukania. Miałam nadzieję, że to na pewno ten pokój. Aż boję się pomyśleć co by pomyśleli ludzie w środku, gdybym pomylił pomieszczenia.
 Jednak wparowałem do odpowiedniej sali. Rzuciłem się do łóżka Fizzy.
-Hej kochana! Jak się czujesz  ? - pytałem, ciągle całując dziewczynę w policzki.
- LOUUU ! Jak dobrze cię widzieć,  ze mną już coraz lepiej - mówiła z delikatnym uśmiechem na twarzy - Hej, czego płaczesz ?
- Ja ?! Niee, tylko coś mi wpadło do oka i wiesz .... - skubana, już mnie rozszyfrowała.
- Przecież widzę... Nie płacz ! Widzisz, że ze mną wszystko dobrze, lekarz powiedział że za dwa tygodnie będę już w domu.
Oh, Fizzy, gdybyś ty wiedziała jak ja to przeżywam.
- To super - mówiłem już z uśmiechem- Od dziś jesteś na mnie skazana - zaśmiałem się.
- Jakoś mi to nie przeszkadza. Powiedziałabym bardziej, że to ty jesteś skazany na mnie - posłała mi ten jej zadziorny uśmieszek.
Ma go po mnie !
- Hmm ... jakoś przeżyjemy - powiedziałem, zaglądając do torby - Zgadnij co dla ciebie mam
- Nie mam pojęcia, znając życie pewnie marchewki - śmiała się.
Cudownie było widzieć jej uśmiech.
- To też , ale myśl co jeszcze -na mojej twarzy pojawił się znany już zadziorny uśmiech.
- Louis ! Nie drażnij się ze mną ! - lekko unosząc ton, odezwała się Fizzy.
Westchnąłem.
- Proszę, to dla ciebie.
 - Jejuniuuuu ! - krzyczała- Jesteś najlepszym bratem jakiego można mieć. To najlepsza pluszowa marchewka, jaką kiedykolwiek od ciebie dostałam!
-Wszystko dla ciebie - ledwo odpowiedziałem, gdyż moja siostra w podzięce właśnie chciała mnie udusić.

Siedziałem z Fizzy do później nocy. Opowiadałem jej co działo się u mnie przez ostatni czas. Wspomniałem jej o dziewczynach, o wspaniałej Lenie i kochanej Mayi. Nie sądziłem, że to będzie ją interesować , a tu proszę, nawet chciała je poznać .
- Jasne ! Zapoznam cię z nimi. Uuuu - spojrzałem na zegarek- Już późna godzina, muszę zmykać.
- Juz mnie zostawiasz ? - zrobiła kocie oczy i smutną minkę
- Na to mnie nie nabierzesz ! Musisz odpoczywać,będę już tutaj zanim ty się obudzisz - puściłem oczko i wyszedłem.
-Okej - mruknęła i odmachała mi.
Droga do domu trwała niecałe dwadzieścia minut. Mmm... już czuję tą domową atmosferę. Światło się pali czyli mama jeszcze nie śpi.

*kilka dni później*

Każdy dzień wyglądał tak samo. 
Prysznic, śniadanie, szpital, obiad, szpital, dom, prysznic, spać...
Prysznic, śniadanie, szpital, obiad, szpital, dom, prysznic, spać...i tak w kółko.
Moja siostrzyczka czuła się coraz lepiej. Jej twarz nie była już taka blada, ból głowy osłabł. Jedynie noga w gipsie była problemem, ale musieliśmy sobie jakoś radzić.
Tego dnia wyjątkowo wcześnie dostałem sms-a od mamy z informacją o obiedzie.
 -Muszę iść na obiad, przyniosę ci coś dobrego- dałem siostrze buziaka w policzek i uciekłem na parking.
Zastanawiałem się, co mogło być przyczyną  posiłku o tak wczesnej porze. 
No bo kto to widział, żeby robić obiad o godzinie 12:00. 
Kiedy przekroczyłem próg domu, zaatakowały mnie wspaniałe zapachy z kuchni.
-Chyba nie będę na ciebie krzyczał za to, że mnie tak szybko ściągnęłaś od Fizzy- zawołałem ze śmiechem.
-Boo Bear, chodź do salonu !
Grrr.. wiedziała, jak nie lubię tego przezwiska.
O co jej może chodzić?
Znudzony tą grą powędrowałem tam, gdzie prosiła.
-NIESPODZIANKA!!!
Lena, Maya, Harry, Liam, Zayn, Niall?
Nie, jeszcze raz...
Niall, Zayn, Liam, Harry, Maya, Lena!
Niee! Ja majaczę, jak to możliwe?!
Patrzyłem na nich tak, jakby byli sześcioma kosmitami. 
-Aż tak źle wyglądam?- parsknęła Lena.
Pokręciłem pospiesznie głową i przytuliłem ją, podnosząc przy tym. 
Zaśmiała się i dała mi buziaka w policzek. 
Tak samo przywitałem się z Mayą.
-LOUUUU! -krzyknęli chłopcy.
Jakbym słyszał Fizzy.
Pociągneli mnie na kanapę i zaczęli łaskotać. 
-SKOŃCZCIE MNIE ŁASKOTAĆ, BO ZLIKWIDUJĘ JEDZENIE, LUSTRA, DOKUPIĘ ŁYŻKI I POWYSTRZELAM WSZYSTKIE KOTY W OKOLICY!
Zakończyli czynność, jakbym ogłosił właśnie wybuch trzeciej wojny światowej.
Dumny z siebie podniosłem się z kanapy i powędrowałem do stołu.
-Mamuś, jestem głodny- poinformowałem ją.
-Co za rozpieszczony bachor!- zdumiała się Lena i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Dziewczyny poszły z moją mamą do kuchni, żeby przyszykować obiad.
-Tylko pamiętajcie o specjalnej porcji dla Horana- krzyknąłem za nimi.
-Tak jest, sir !- Maya zasalutowała i zniknęła za rogiem.

Po obiedzie zabrałem przyjaciół do szpitala. Siostra chciała poznać moje przyjaciółki, to je pozna.
Tak wspaniałe osoby trzeba znać.
Po drodze opowiedziałem im, o jej samopoczuciu. Cieszyli się razem ze mną. 
Zostawiłem ich przed pokojem 112 i wszedłem najpierw sam.
-Fizzy- zwróciłem się do siostry, która czytała jakąś książkę- Mam dla ciebie niespodziankę.
-Kolejna pluszowa marchewka?- spytała, mrużąc oczy.
-Coś o wiele lepszego- zaśmiałem się- Wejdźcie!
Moi przyjaciele weszli do środka.
-Kochanie, to jest Maya- wskazałem na brunetkę u boku Niall'a- A to Lena- kiwnąłem głową na drugą ciemnowłosą, która trzymała za rękę Harry'ego.
-Cześć mała- rzuciła Lena przyjaznym tonem i uścisnęła moją siostrę- Jak się czujesz?
-Dziękuję, dużo lepiej- uśmiechnęła się Fizzy- Cieszę się bardzo, że was poznałam. Lou mi tyle o was opowiadał.
Harry odchrząknął.
-Czy mam być zazdrosny?- spytał Niall.
-Weź się puknij w ten nażarty łeb- mruknąłem i usiadłem obok siostry.
Zostaliśmy z nią do samego wieczora. Później moi przyjaciele musieli wracać.
Niestety, Paul, jak to Paul, naszykował im masę spotkań na następny dzień. Chciałem, żeby chociaż dziewczyny zostały, ale do Leny dzwoniła mama, że musi koniecznie wracać.
Zestresowała się tą wiadomością, przez co jeszcze bardziej wszystkich pospieszała.
-Musisz do nas przyjechać Fizzy, kiedy już całkowicie wyzdrowiejesz- odezwała się Maya, kiedy już opuszczaliśmy szpital.
-No jasne, byłoby super!
Pożegnaliśmy się z nią i wyszliśmy.
*Maya* 

Nie lubię wracać nocą. Wydaje mi się, ze wtedy kierowcy są mniej ostrożni. Wiem, niby są te światła ostrzejsze i w ogóle, ale jakoś mnie to nie przekonuje.
Weźmy jeszcze pod uwagę, że prowadził nie kto inny, jak Harry, a na miejscu pasażera siedziała moja droga Lena i ciągle go rozpraszała. 
No, sprostujmy, ona nie robiła tego celowo, to ten lokaty głupek się ciągle na nią gapił.
-Harry, patrz na drogę!- warknęłam, kiedy pierwszy raz zatrąbił na nas samochód, a on się tylko zaśmiał.
Moja przyjaciółka nie wiedziała, o co mi chodzi. Była zajęta rozmową z Zayn'em.
Na szczęście dojechaliśmy cali i zdrowi.
Najpierw Harry podrzucił chłopaków do apartamentu Liam'a, a potem skierowaliśmy się do mnie.
-Daj mi znać, o co chodziło twojej mamie- powiedziałam do Leny, kiedy wysiadałam z samochodu.
-Jasne.
Wzięłam torbę i wysiadłam.

*Harry*

Widziałem, że jest zaniepokojona. Podobno jej mama miała podekscytowany głos, gdy z nią rozmawiała, ale jej to nie przekonywało.
Zaparkowaliśmy pod jej domem i wysiedliśmy. 
Objąłem ją.
-Wszystko będzie ok, zobaczysz- szepnąłem jej do ucha.
Przekroczyliśmy próg.
-Mamo, tato! Wróciliśmy!
W trybie natychmiastowym pojawili się przed nami jej rodzice.
-Cześć Harry!- przywitali mnie.
-Dobry wieczór- uśmiechnąłem się ciepło.
-Kochanie- zwrócili się do córki- To dzisiaj do nas przyszło pocztą.
Lena sięgnęła po to, trzęsącymi się rękoma.
-Nie mogę...nie otworzę...
Wziąłem od niej kopertę i delikatnie ją rozerwałem.
Wyciągnąłem z niej kartkę.
"Droga Pani Leno Miller. Widzieliśmy Pani nagrania z konkursu do programu YCD. Chcieliśmy Pani pogratulować i wręczamy Pani stypendium, umożliwiające rozwijanie umiejętności tanecznych.
Broadway."
Poczułem, jak kolana się pode mną uginają.



                         _________________________________
No i jest nareszcie ten 7 rozdział :)) Przepraszamy że tak późno, ale z Dominiką nie mogłyśmy się zgrać ;)
Dziękujemy za tyle wejść i mamy nadzieję że liczba będzie rosła :) buziaki ;**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz