wtorek, 24 kwietnia 2012

#12 I wanna stay up all night and find a girl and tell her she's the one

*Maya*

Chociaż lecimy dopiero 1godzinę, ja mam już dosyć. Myślałam, że się chociaż prześpię, ale nie. Dlaczego? Niall ciągle jęczał mi do ucha, że jest głodny.
-To idź  i sobie coś kup - mówiłam przez zaciśnięte zęby
- No ale jak to kup ! Ja chcę z tobą iść - jęczał dalej
- Nie możesz raz pójść beze mnie ?
- Nie ! - krzyknął i pocałował mnie w policzek
- No dobra, pójdę . Ale to już ostatni raz - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka
Od razu pojawił się szeroki uśmiech na jego twarzy. Szliśmy wzdłuż samolotu do baru. Nie był jakiś wyjątkowo wielki. Lada i kilka małych stolików.
- Dzień dobry . Co  podać ? - uśmiechnęła się do nas kasjerka
- Ja to poproszę 3 paczki żelków , małe czipsy, frytki , 4 stripsy i coca-cole. - wymieniał Niall
- To wszystko ? - pytała kobieta
- Nie ! Jeszcze dropsy owocowe i gumy miętowe
- To będzie razem 15,78.
- Proszę - powiedział Irlandczyk kładąc pieniądze na ladę.
- Do widzenia - powiedziałam i wyszliśmy
Gdy już usiedliśmy w fotelach spojrzałam na chłopaka. Serio ? On to wszystko chce zjeść ?  W tej samej chwili Nialler spojrzał się na mnie dziwnym wzrokiem jakby wiedział o co chodzi.
- Że niby ja tego nie zjem ? - spytał zdziwiony - Ja się boję że mi zabraknie
- Coo ? Tyle tego kupiłeś i jeszcze ma ci zbraknąć ? Matko, gdzie ty to mieścisz ? - pytałam szukając w torbie mojego BlackBerry.
- No jest trochę miejsca w moim brzuszku - powiedział uśmiechając się do mnie
- Dobra , to ty to jedz, a ja idę spać - powiedziałam i włączyłam na słuchawkach muzykę z telefonu.
Nie minęło nawet 30 minut , a ja poczułam , że ktoś mną telepie.
- Maya - Niall lekko mną potrząsną - głodny jestem
- Nie denerwuj mnie nawet! Przed chwilą jadłeś i daj mi spać - mówiłam odwracając się do niego tyłem
- No proszę cię ! Chodź ze mną !
- Dlaczego sam nie pójdziesz ?
- Bo chce z tobą ! - kłócił się ze mną
- Poczekaj , coś ci dam - powiedziałam sięgając do torby
Nialler uważnie mnie obserwował. Widziałam, że nie może się doczekać rzeczy którą mu dam
- Trzymaj- powiedziałam i wepchnęłam blondynowi dużą paczkę pełną jedzenia
- O mamuniu dziękuję kochanie ! Ale skąd ty to masz ? O rany ! Pringlesy ! I to moje ulubione ! - powiedział podekscytowany i pocałował mnie
- No , to teraz mogę iść spać ? - spytałam śmiejąc się
- Tak - powiedział i zaczął dobierać się do jedzenia.

 *Zayn* 

DOLECIELIŚMY! Jak dobrze być w domu. Chociaż z drugiej strony mógłbym zostać w tych Stanach. 
Muszę zadzwonić zaraz do Leny i dowiedzieć się, jak się czuje.
-Horan młocie! Wysiadaj z tego samolotu- krzyknąłem mu do ucha.
-Chwila, zgubiłem chips'a!
-Wysiadaj albo już nigdy w życiu nie zobaczysz na oczy ani jednego.
Blondyn z wielkim fochem podreptał ku drzwiom.
Powietrze! Po tylu godzinach lotu- świeże powietrze. I ten wiatr, który...ROZWIEWA MI WŁOSY?! O nie, wracam do samolotu!
-Zayn, co ty wyprawiasz?!- szarpnęła mną Maya.
-Jak to co? Wracam do samolotu. Ten wiatr...
-Zgłupiałeś- parsknęła śmiechem i pociągnęła mnie z powrotem.
Oczywiście na samym lotnisku czekał na nas Paul. Po kolei lustrował wzrokiem każdego z nas.
Mayę, Niall'a, mnie, Liam'a, Louis'a i...i nikogo więcej. Cholera, zapomnieliśmy  ustalić w samolocie wymówkę przed Paul'em na temat Hazzy.
-Czeeeść Paul- rzucił prędko Liam, który chyba też zdążył się zorientować, że zaraz nam się nieźle oberwie- Jestem strasznie zmęczony, może poszlibyśmy na jakąś kawę?
-Pewnie, możemy iść- mruknął wymijająco- Gdzie Harry?
-Yy, no on...był tu przed chwilą- stwierdził Niall- Poszedł tam o w prawo, pojechał do mamy. Spieszył się bardzo- kontynuował, a przy tym machał rękami, jak opętany.
-Naprawdę? Bo chciałbym z nim porozmawiać.
-To do niego zadzwoń- palnął blondyn.
-Nie, nie dzwoń- zaprotestowałem szybko- Powiedział, że odezwie się i postara się wrócić jak najszybciej.
-Ach, ciekawe- skrzywił się nasz menedżer.
Spuściliśmy wszyscy głowy.
-Macie mi coś do powiedzenia?
-Ech, Lenę pobili- westchnęła Maya.
-Co? Jak to?
-Zazdrosna fanka...
-Jak się czuje?
-Kto? Fanka?
-Horan, idioto, zamknij się- prychnąłem.
-Co raz lepiej- odpowiedziała Maya, ignorując nas.
-Ale chwila, chwila- Paul uniósł swój wskazujący palec- Harry zostaje z nią przez następny MIESIĄC?!
-Niecały miesiąc- odezwał się nieśmiało Lou.
-Nie ma nawet takiej opcji!- ryknął- Jutro chcę go widzieć w Londynie!
-Co? Ale to niemożliwe!- zaprotestowałem.
-Malik, nie kłóć się ze mną! Wyślę po niego prywatny samolot.
-Ale co z Leną?
-Jak nie chce zostać sama, niech wraca z nim.
-To niemożliwe- powtórzyłem.
-Dokładnie. Nie pozwolę jej zmarnować takiej szansy- zgodziła się ze mną Maya- Nie pozwolę jej wrócić do Londynu przez najbliższy miesiąc.
-To już wasza decyzja. Dziś wieczorem wysyłam samolot po Styles'a- machnął ręką nasz menedżer i oddalił się.

*Harry*

Nowy Jork jest piękny, owszem. Ale tęsknie za Londynem. Wróciłbym razem z przyjaciółmi, ale ważniejsze było dla mnie zdrowie Leny. Nie chciałem jej zostawiać. Spojrzałem na nią. Słodko spała. Niech odpoczywa. Wolałbym to ja mieć to podbite oko. Nie zasłużyła na to. Położyłem jej głowę delikatnie na sofie i wyszedłem na taras.
Gwiazdy oświetlały całe niebo. Muszę przyznać, że już dawno nie widziałem tak czystego nieba nocą. Wyglądało to magicznie. Poczułem wibracje w kieszeni.
-Hm, a ten co? Już się stęsknił?- spytałem samego siebie, patrząc w ekran- No cześć.
-Cześć- usłyszałem zdyszany głos Louis'a- Paul wysyła po ciebie samolot.
-CO?!- krzyknąłem spontanicznie, ale zaraz przyciszyłem głos w obawie, że zbudzę Lenę- Jak to, czy on oszalał? Przecież ja nie wrócę.
-My to wiemy, więc trzeba coś wymyśleć- westchnął.
-Powiedzcie mu, że nie wsiądę do tego samolotu i tyle.
-Łatwo ci mówić!- wydarł się na mnie i rozłączył.
Co za nerwy, za dużo napojów energetyzujących chyba wypił. No ładnie i co ja mam teraz zrobić? Przecież jak on tu przyleci, to nawet nie będzie opcji, że tutaj zostanę. Lena to na pewno zrozumie, ale ja nie chcę jej zostawiać.

*Liam* 

I co teraz? Musimy jakoś odciągnąć go od tego pomysłu, ale jak ten goryl się uprze. Siedzieliśmy wszyscy w naszym kompleksie cali zdenerwowani. Paul miał zaraz do nas przyjść, bo trzeba było ustalać jakie koncerty odwołujemy lub przenosimy na inny termin z powodu nieobecności Hazzy.
-On i tak nie wsiądzie do tego samolotu, zobaczysz- mruczał Zayn pod nosem.
-Wsiądzie- skwitował tylko.
-Nie zostawi tak Leny- stwierdził  Nialler.
-To ją weźmie ze sobą.
-NIE!- krzyknąłem- Ani on, ani żadno z nas nie pozwoli na to, żeby Lena zaprzepaściła taką szansę!
Nikt mi nie odpowiedział. Cholera, czy widok mnie krzyczącego jest aż tak dziwny? No chyba, bo w tej chwili każdy z moich przyjaciół, a nawet sam Paul wyglądali jak przestraszone psiaki.
- W porządku- ocknął się nasz menedżer- W takim razie ja tam polecę i nie pozwolę na to, by Lena wsiadła  do samolotu. Zabiorę tylko Harry'ego.
- To i tak nie przejdzie- prychnąłem.
*Zayn* 

No dobra, skoro nasz drogi, przecudowny, najlepszy i po prostu pojebany menedżer sobie wyjechał, nie zamierzam tego nie wykorzystać. Co to, to nie. 
-Zbierać się, idziemy do klubu!- oznajmiłem, ubierając kurtkę, przy wejściu do salonu.
-No ale jak to, już? Nic nie jadłem od dwudziestu minut- oburzył się Horan.
-No, a ja się muszę przebrać, pomalować- stwierdziła Maya.
-Matko, wy to do siebie pasujecie- przewróciłem oczami- Daje wam wszystkim piętnaście minut. Czekam na zewnątrz.
Boże, z kim ja mieszkam? Co to za patologia w ogóle. Załamany wyszedłem z domu i usiadłem na masce samochodu Hazzy. Uznałem, że weźmiemy jego, bo jest większy. Na całe szczęście zostawił kluczyki. 
Dawno nie imprezowałem tak porządnie, w jakimś klubie. Trzeba korzystać z okazji. 
-Gotowi, jedziemy na melanż!- usłyszałem wycie Louis'a, który szedł właśnie w moją stronę.
-Ty prowadzisz!- rzuciłem mu kluczyki i zająłem miejsce pasażera.

Muzyka z klubu roznosiła się po całych ulicach Londynu. Wybraliśmy ten najlepszy.
-Ja nie wiem, czy chcę tam z wami iść- jęknęła Maya.
-Bo?
-Bo widzę wasz zapał, potem będę musiała rzygających was wyciągać z tego klubu.
-Oho, jeszcze zobaczymy kto tu będzie, kogo wyciągał- zaśmiałem się.
Louis pierwsze co zrobił, to  pognał do baru. Zamówił dla każdego z nas po drinku. Moi przyjaciele zajęli miejsca przy ladzie i obserwowali ludzi na parkiecie.
-Nie no, błagam!- skrzywiłem się- Przyszliśmy się tu bawić. Kto idzie tańczyć.
-Ja!- Maya prawie na mnie skoczyła.
Wyciągnąłem ją na środek parkietu akurat wtedy, gdy z głośników puścili "LMFAO".
-Masz wyczucie- parsknęła śmiechem.
-Zawsze miałem.
Moje oczy wędrowały po wszystkich osobach na parkiecie. Nawaleni, spoceni ludzie- nie wyglądało to zbyt apetycznie, ale wiedziałem, że jeszcze godzina i sam nie będę lepszy. Tylko kogo ja oszukuję? Ja zawsze będę wyglądał apetycznie!
Mój wzrok zatrzymał się na wysokiej, szczupłej blondynce, która zupełnie sama siedziała na końcu baru. Sączyła drinka. Wyglądała na jakąś zagubioną. 
-Przepraszam, weź na parkiet Niall'a- szepnąłem Mayi do ucha- Zaraz wrócę.
Kątem oka widziałem, jak kieruje się do swojego chłopaka, a ja pewnym krokiem zmierzałem do tej uroczej blondynki.
-Cześć- rzuciłem, siadając obok niej- Nie tańczysz?
-Trochę się zmęczyłam- uśmiechnęła się nieśmiało-  A ty?
-Przykułaś moją uwagę- puściłem do niej oko- Zayn.
-Eillen, miło mi. Wiesz, tak w zasadzie to już odpoczęłam.
-Całkiem szybko- zauważyłem kpiąco- Ale w takim razie, zapraszam na parkiet.

*Niall*

Wydawało mi się, że Zayn powiedział Mayi, żeby wyciągnęła mnie do tańca. W końcu patrzył w moją stronę. Ale nie, ona poszła sobie po kolejnego drinka i ruszyła na poszukiwanie nowych znajomych. Chwilę później tańczyła już z jakimś brunetem. Następny w kolejce znalazł się sam Louis, potem Liam. Tylko mnie pominęła. Zatańczyła chyba z każdym możliwym kolesiem w klubie, nawet z samym DJem. Jedynie mnie pominęła. Czy ja byłem niewidzialny? Nie potrafiłem określić, jak się czułem. Wściekły, smutny? A może wszystko naraz? Wziąłem tylko jeszcze jedno piwo z baru i udałem się do męskiej toalety. Zamknąłem za sobą drzwi z hukiem. Kopnąłem ze złości w ścianę i osunąłem się na podłogę. Piwa z mojej butelki ubywało w coraz większym tempie. Nie umiałem się pohamować. Zabijało to moje smutki. Gdy w butelce nie było już ani kropli, czy nawet piany, postanowiłem pójść po jeszcze jedną. Chciałem się popisać i otworzyć drzwi kopniakiem, ale zamiast tego odbiłem się od nich i wylądowałem na tyłku. Zdenerwowany wstałem i zacząłem walić w te drzwi. Nic ani drgną. No to ładnie, nie ma to jak zatrzasnąć się w ubikacji.
Odwróciłem się i zauważyłem małe okienko u góry. Zmieszczę się? Powinienem. Zwinnie wdrapałem do góry. Na całe szczęście ściany były pokryte kafelkami, więc było mi łatwiej. Trochę to potrwało nim otworzyłem to okno, ale w końcu mi się udało.
-Oho, najniżej to tu nie jest- stwierdziłem, patrząc na dół. W dodatku moja głowa odmawiała mi posłuszeństwa i płatała figle. Niezłe miałem schizy. Czerwone auto raz znajdowało się po mojej lewej stronie, raz po prawej. Cóż, raz się żyje. Skacz Nialler. 
Skoczyłem i wylądowałem ładnie na dwóch nóżkach? O nie, tego nie mogę powiedzieć, gdyż jedna trochę mi się zawinęła, przez co znów ucierpiał mój tyłek. A wracając do nogi. Moja kość coś dziwnie wystawała, no ale chyba nie może być tak źle prawda? Czas się podnieść i chyba należy wrócić do klubu, bo potrzebuję kolejnego piwa. 
No tak, przydałoby się podnieść...Gdyby się jeszcze umiało. Ta kość trochę mnie uwierała i jakoś nie potrafiłem ustać na tej nodze. Chyba muszę tutaj zostać. Ale nie, mam telefon przecież. Wyjąłem go z kieszeni i wykręciłem pierwszy, lepszy numer. Już po dwóch sygnałach, odebrał.
-No cześć, dobrze, że odebrałeś- nie dałem mu dojść do słowa- Słuchaj, siedzę tu pod tym klubem i nie umiem wstać. Kość mi dziwnie wystaje z nogi. Zatrzasnąłem się w kiblu i musiałem wyjść przez okno, tylko, że coś mi mój skok nie wyszedł. Chodźcie tu mi pomóc, bo to co raz bardziej boli. A, i przynieście piwo.
-Horan?! Horan, ty...idioto! Coś ty narobił? Ooo, jak przyjadę, to się nie pozbierasz. Niech ja tylko wrócę. To się doigrałeś!
-Mm..Malik? O co ci chodzi?- wydukałem.
-Jaki Malik? Idź się lepiej prześpij i przygotuj na mój przyjazd. Jutro wracamy.
I się rozłączył...tylko kto? Zerknąłem na ekran. Trochę mi się mieniło w tych oczach...P...a...u...l..
O cholera, zadzwoniłem do Paul'a. No to się doigrałem.

*Lena*

-Paul ma racje, powinieneś wrócić- mówiłam spokojnie, powstrzymując Harry'ego przed dokonaniem morderstwa. Nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Ale fakt, faktem, ich menedżer nie był najmilszą osobą. 
-Ty też chcesz, żebym wrócił?!- krzyknął na mnie.
-Nie, oczywiście, że nie chcę. Ale masz pracę, tak będzie lepiej i dla ciebie, i dla chłopców. Ja tu sobie poradzę.
- Nie wrócę i koniec- usiadł po turecku na ziemi i zrobił minę obrażonego dzieciaka.
-Styles, nawet mnie nie denerwuj, lepiej się pakuj- powiedział tylko Paul i wyszedł z salonu.
Podeszłam do chłopaka. Wyglądał dość komicznie w tej pozycji, więc z trudem powstrzymałam się od śmiechu.
-Kochanie, zrozum...
-Nawet nie zaczynaj- mruknął.
-Ma rację, nie zaczynaj. Sprawa się wyjaśniła- usłyszeliśmy rozwścieczonego Paul'a- Samolot się popsuł. Zostaniemy tu kilka dni. 
-O nie- jęknął Harry.
-Co znowu?- spojrzałam na niego zszokowana. Tak źle i tak źle.
-To oznacza, że jesteśmy na niego skazani przez kolejnych kilka dni- szepnął. 


__________
 
jest już 12 rozdział i ponad 5500 wejść za co chcemy bardzo podziękować .
Nie wierzę że Dominika każe mi pisać tą notkę do was bo zawsze robiła to ona, dzięki Miśka ;] <3
a właśnie a propo Miśki , to mam prośbę. Pomóżcie jej  i dajcie lajk :)
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=254215558009789&set=a.249830651781613.53032.248132465284765&type=3&theater

z góry dzięki i miłego czytania :)


love yaa  xoxo

środa, 18 kwietnia 2012

#11 "If we could only turn back time."

 *Maya*

Siedziałam i grałam. To tak jakby serce kierowało moimi palcami. Nie interesowało mnie to co się działo dookoła mnie. Gdy skończyłam, odwróciłam się do Leny. Stała przodem do publiczności jednak wzrok kierowała w moją stronę. Widziałam jak dumna była z siebie, podobnie zresztą jak ja. Wstałam i podeszłam do przyjaciółki. Złapałyśmy się za ręce i ukłoniłyśmy. Chwilę później po sali roznosił się odgłos oklasków. Cieszyłam się, że mogłam pokazać to, co kocham i jeszcze większą radość sprawił mi fakt, że moja robota wszystkim się spodobała.
- I jak, może być ? - pytałam
- Dziewczyno ! Ty się pytasz czy może być ? To było najlepsze co do tej pory w moim życiu słyszałem - powiedział Nialler i przytulił się do mnie - Lena , ty też byłaś świetna - mówił tym razem do Leny.
Uśmiechnęłam się do chłopców i zeszłam ze sceny żeby do nich podejść. Przytuliłam się do każdego z nich, a gdy podeszłam do Liama, ten szepnął mi w ucho : jesteś niesamowita. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Z całego zespołu jako przyjaciel był najlepszy. Taka prawda. Lou to ten od imprez i zabaw, do Zayna szłam żeby doradzić się w sprawie wyglądu, a Harry .... Wiedziałam że on zawsze mi pomoże.
- Podobało się pani , pani Anabelle ?  - pytałam podchodząc do kobiety.
- Oczywiście , jesteście najlepsze - powiedziała w pośpiechu i wybiegła.
- Dobra ludzie, dość ty czułości - usłyszałam ze sceny, spojrzałam w górę i patrzyłam na Loczka, który tulił Lenę- Może byśmy już wrócili?
- Noo .... jestem głodny - jęknął Niall
- Nie no Nialler znowu !
- Chłopie ogar !
-Horan przed chwilą jadłeś !
- Wiecie co ? Obrażam się ! Chodź Maya, idziemy ! - powiedział mój chłopak i pociągnął mnie za rękę.
- To do potem - rzuciłam i pomachałam wszystkim.
Szliśmy wzdłuż ulic Nowego Jorku. Jak zwykle tłumy fanów, paparazzi, jednak już mnie to nie drażniło.
- Niall, ja nie chcę jeszcze wracać- powiedziałam tuląc się do blondyna.
- Co ty myślisz, że ja cię stamtąd wyrwałem, żeby dusić się w domu ? Chodź.
Złapałam chłopaka za rękę i poszłam za nim. Skręciliśmy w jakąś uliczkę i weszliśmy po starych schodach.
- Jesteś pewien, że to bezpieczne ? Te schody nie wyglądają na wytrzymałe - powiedziałam z nutką lęku w głosie.
- Zaufaj mi - powiedział Niall i pocałował mnie w czoło.
Wymieniliśmy się uśmiechami i poszliśmy dalej. Nie wiedziałam co jest na szczycie schodów, ale postanowiłam zaufać chłopakowi. Gdy weszliśmy na dach budynku, zaniemówiłam.
- I jak ? Warto było ? - spytał Irlandczyk
- Jasne - odpowiedziałam, łapiąc się za głowę .
Nigdy nie widziałam czegoś piękniejszego. Wysokie pięknie oświetlone budynki , ludzie spieszący się gdzieś, ruch uliczny.... Niby zwykłe rzeczy, ale ja nigdy czegoś takiego nawet sobie nie wyobrażałam.
W domu miałam nawet fototapetę Nowego Jorku, ale taki widok, to zupełnie co innego.
- Chciałabym spędzić tutaj resztę życia, w twoich objęciach - mówiłam rozmarzona.
- Serio ? Tutaj ? Na tym starym dachu ? - pytał zdziwiony
- Wiesz co ? - mówiłam ledwo powstrzymując się od śmiechu -  ty to jednak potrafisz wprowadzić romantyczną atmosferę - powiedziałam  i poczochrałam jego włosy
- Ej ej ! Układałem je pół godziny - oburzył się i dał mi lekkiego kuksańca w żebra
- Osz ty ! - krzyknęłam i zaczęłam gonić łobuza żeby mu oddać. Nie trwało to jednak długo, gdyż chłopak i tak był szybszy ode mnie- Poddaję się- uniosłam rękę do góry.
- No dobra kotek , to chodźmy już do reszty - powiedział czule przytulając się do mnie. I wtedy poczułam zapach jego ślicznych perfum... Blue chanel.  Zawszę nogi mi się uginały gdy je czułam.
Gdy schodziliśmy z budynku robiło się coraz ciemniej i ciemniej. Słońca już nie było widać, a miasto robiło się jeszcze bardziej urocze.


-Jesteśmy - krzyknęłam, otwierając drzwi.
- No wreszcie, już myślałam że ktoś was porwał - powiedziała Lena, śmiejąc się.
-Robimy wieczór filmowy- zakomenderował Lou.
-Jest jedzenie?- zaniepokoił się od razu mój partner.
-Nie, właśnie wychodziłam do sklepu- uśmiechnęła się przyjaciółka- Ktoś coś chce konkretnego?
-Marchewki!
-Colę!
-Coś do jedzenia- stwierdził Irlandczyk i zasiadł w fotelu.

*Lena*

Ubrałam w pośpiechu czarne conversy i zarzuciłam na siebie bluzę Harry'ego. Dziesięć minut drogi i byłam już w Tesco.Chodziłam po sklepie i wrzucałam produkty do koszyka. Wrzucałam po kolei  pięć paczek żelek, (oczywiście z myślą o Horanie ) napoje, kilka zgrzewek piw, czipsy, popcorn, paluszki i ciastka. Podeszłam do kasy i zapłaciłam za wszystko. Całe szczęście , że nie było dużej kolejki , bo jak najszybciej chciałam opuścić to duszne pomieszczenie. Gdy wyszłam ze sklepu zauważyłam że kilka dziewczyn idzie w moją stronę. Były uśmiechnięte, więc myślałam że to jakieś fanki One Direction, które chcą, abym przekazała coś chłopakom. Gdy podeszły do mnie, ich miny momentalnie się zmieniły.
- Jeśli jeszcze raz zobaczę cię z Harry'm, to nie chciałabym być tobą. - usłyszałam od jednej z dziewczyn
- Słucham ? - dziwnie spojrzałam w ich stronę - o co tu chodzi ?
- Nie wiesz laluniu o co tu chodzi ? O Stylesa tu chodzi. Masz się od niego odwalić - mówiła wciąż ta sama dziewczyna .
Nie wiedziałam dlaczego te dziewczyny tak mnie nie lubią. Zwłaszcza ta jedna, która przysuwała się coraz bliżej.
- Przepraszam, ale ja kocham Harry'ego i nic tego nie zmieni - powiedziałam dumna z siebie, jednak zaraz tego żałowałam
- Nie powinnaś była tego mówić - krzyknęła. Potem widziałam już tylko pięść i ciemność.

***

- Patrzcie, obudziła się
- Hej skarbie,  jak się czujesz ? Mam nadzieję że już wszystko dobrze - usłyszałam i poczułam jak ktoś się do mnie przytula
Szerzej otworzyłam oczy i zobaczyłam na moim brzuchu głowę Stylesa.
- Hej kochany - powiedziałam do Hazzy. - O jeej , co wy tu robicie  ? W ogóle to gdzie ja jestem ? - pytałam rozglądając się po sali
- Jesteś w szpitalu. Jakiś przechodzeń zobaczył cię zakrwawioną jak leżałaś na ulicy i zadzwonił po karetkę - powiedziała Maya przytulając się do mnie
- Pamiętasz co ci się stało ? - spytał Niall , a z buzi wypadły mu okruszki czipsów, które właśnie jadł.
- Chyba coś sobie przypominam. Podeszły do mnie jakieś dziewczyny i jedna mnie chyba walnęła.
- Yhy , i to porządnie - powiedział Lou, przyglądając się mi.
- I co teraz ? Przecież wy jutro wylatujecie  - powiedziałam ze smutkiem
- Ja nigdzie nie lecę ! Zostaję tu z tobą - zakomenderował Harry
- Nie możesz. Masz niedługo koncerty w UK.  - powiedziałam, głaszcząc chłopaka po głowie.
- Nie interesuje mnie to ! - krzyczał - Pomożecie mi ? - spytał tym razem chłopaków.
- Jasne , coś się wymyśli - powiedział Niall i poklepał Harry'ego po ramieniu

Maya i chłopaki siedzieli u mnie jeszcze z dwie godziny.
- Która godzina ? - spytałam
- Trochę przed północą. A czego pytasz ? - spytał Zayn
- Nie nic , tylko nie musicie iść ?  - powiedziałam uśmiechając się do niego
- Chyba przylecieliśmy tu do ciebie a nie do twojego domu, tak ? - powiedział Harry trochę oburzony moim pytaniem.
- Okej, to siedźcie ile chcecie - powiedziałam i przytuliłam się do chłopaka.
Całe szczęście, że w sali na której leżałam był telewizor i żadnego współlokatora. Louis z Liamem to by się chyba zanudzili gdyby nie ten sprzęt. Niall siedział z Mayą , więc nie chciałam im przeszkadzać.
Nie byłam pewna czy to dobry pomysł , żeby Harry ze mną został. Jasne, chciałabym żeby tak było, ale co powie na to Paul ? Na pewno będzie zły jak się dowie jutro, że Hazza tu został. No ale trudno, to nie moja sprawa, ja wolę się w to nie mieszać.
Rano obudziłam się w objęciach Loczka. Rozejrzałam się i zobaczyłam śpiącą Mayę na kolanach u Nialla , a Liam z Lou spali na łóżku obok.  Tylko Zayn drzemał na krześle . Aż szkoda mi się zrobiło jak popatrzyłam jacy wszyscy są zmęczeni, ale byłam im wdzięczna za to, że są ze mną.
-Harry wstawaj ! Niedługo pewnie masz samolot - powiedziałam lekko kołysząc chłopakiem
- Co, co się stało ? - pytał zdezorientowany - Ja przecież nigdzie nie lece. Budź chłopców a nie mnie !
Zrobiłam tak, jak powiedział.

-To do zobaczenia za niecały miesiąc- powtórzyła Maya po raz setny i obdarowała mnie kolejną serią buziaków- Będę tęsknić.
-Ja też myszko- uścisnęłam ją- Ale to szybciutko zleci, zobaczysz.
-Trzymaj się- przytulił mnie Zayn.
-Pamiętaj, zimne okłady!
-Liam! Poradzimy sobie- parsknęłam śmiechem.
-Odzywajcie się kilka razy dziennie- postawił warunek blondyn.
-I Harry, pilnuj jej- Louis spojrzał na Loczka.
-Ja nawet nie wiedziałam, że on potrafi zrobić taką poważną minę- mruknęłam do mojego chłopaka, który musiał powstrzymać śmiech.
-Spokojnie, wszystko będzie w porządku. Do zobaczenia!
Obserwowaliśmy, jak potykając się o każdy schodek, wchodzą do samolotu.
-Świry- westchnął Styles.
-Zdecydowanie.

___________________
GOTOWE ! 
Znów troszkę długo nie dodawałyśmy, ale to tylko i wyłącznie moja wina, so sorry - miśka.
Mamy nadzieję, że się podoba i liczymy na komentarze. Troszkę się porobiło :D
Love yaa x

piątek, 6 kwietnia 2012

#10 "Hold on to the feeling and don't let it go"

 *Niall*

Dzięki Lena. Sam nie odważyłbym się zacząć tego tematu. Kątem oka spojrzałem na Mayę. Widać było zmieszanie na jej twarzy. Rozejrzałem się po innych. Mało brakowało, a Liamowi wyszłyby oczy z orbit, a Louisowi prawie wleciała mucha do rozdziawionej buzi. 
-Też chciałbym się dowiedzieć - zacząłem cicho.
Wtedy wszyscy spojrzeli się na mnie. Spuściłem głowę w dół, dając do zrozumienia, że nie jest mi wesoło.
-Chodź - mruknęła Maya i złapała Lenę za rękę, po czym obie wyszły. 
- Niall... o co chodzi ? - spytał Zayn
Westchnąłem.
- Nie wiem czy Maya jeszcze mnie kocha. Ostatnio spędza coraz więcej czasu z tym całym Cole'm. To chłopak tej dziewczyny co się przystawiała do mnie na imprezie u Leny, pamiętacie ? - chłopaki przytaknęli głowami - Nie wiem czy Maya chce wzbudzić we mnie zazdrość czy po prostu jej się znudziłem. 
- A może chce ci pokazać, że było jej przykro wtedy i teraz chce, żebyś ty się tak poczuł - powiedział Lou.
- Bardzo możliwe, ale co mam teraz zrobić?  Przecież czasu nie cofnę, a poza tym sami wiecie, że byłem wtedy lekko wstawiony. 
- Mam pomysł. Zabierz ją na spacer, w którym wszystko sobie wyjaśnicie hmm ? - zaproponował Liam.
- Myślałem o tym , ale nie wiem czy ona się zgodzi, widzisz jak teraz mnie traktuje. 
- Zobaczysz, że jej przejdzie , pamiętasz jak ja głupio się zachowałem w stosunku do Leny, ona mnie kocha i mi wybaczyła. Maya też ci wybaczy - powiedział Hazza i poklepał mnie po ramieniu. 
Spojrzałem na chłopaków , którzy przyjaźnie uśmiechali się do mnie. 
- No jasne, dzięki chłopaki - powiedziałem i wszyscy się przytuliliśmy 
Po piętnastu minutach wróciły dziewczyny. Widząc minę Leny trochę się przestraszyłem. Nigdy nie widziałem jej takiej zdziwionej.
-Szczenięca miłość- parsknęła cicho, rozluźniając trochę atmosferę i zajęła miejsce przy stoliku.
- Nialler ... możesz na chwilę pójść ze mną ? - spytała Maya. Pytająco spojrzałem na chłopaków , którzy znacząco pokiwali głowami.
Wyszliśmy z budynku i pokierowaliśmy się w stronę lodziarni. 
- Kupić ci coś ? - spytałem kierując rękę do kieszeni z pieniędzmi
- Nie, dzięki - odparła sucho 
Kupiłem trzy gałki waniliowych lodów, złapałem Maye za rękę i pociągnąłem w stronę ławki. 
- To powiesz mi o co chodzi ? 
Dziewczyna spojrzała mi głęboko w oczy i zaczęła opowiadać.
Po dziesięciu minutach Maya skończyła, cały czas bohatersko walczyła z łzami. Ja nie mogłem wydobyć z siebie słowa. 
- Pewnie teraz mnie znienawidzisz, ale ja chcę cię przeprosić. To było najgorsze co zrobiłam w moim życiu. 
Pokręciłem tylko głową i położyłem jej palec na ustach.
-Nie mógłbym cię znienawidzić, po prostu bym nie potrafił. Wszystko rozumiem...
Maya rzuciła mi się w ramiona. Czułem jak moja koszulka robi się mokra. 
- Nie płacz - powiedziałem i przytuliłem dziewczynę najmocniej jak tylko umiałem. - Już wszystko będzie dobrze. Chodź, powinniśmy wracać.
Nareszcie ! Jak miło było widzieć, że Maya się uśmiecha. Złapałem ją za rękę i wróciliśmy do kawiarni gdzie czekali na nas przyjaciele.
- No wreszcie ! Co wy , całe USA obeszliście ? - spytał król marchewek.
- No co wy, przecież nie było nas tylko dziesięć minut - mówiła Maya.
- Razy 4 - dodał Harry.
- Ale widzę że już wszystko dobrze, tak ? - spytała Lena, dając Harry'emu kuksańca i kręcąc głową przez głupotę naszych drogich przyjaciół. Harry tylko przygarnął ją do siebie i pocałował w czubek głowy, co spowodowało uśmiech na jej twarzy.
- Wszystko w jak najlepszym porządku - powiedziałem i dałem Mayi buziaka w policzek.
- W takim razie przypominam, że zostało wam mało czasu do odlotu. Tylko dwa dni. Pomyślcie, co chcecie robić- powiedziała Lena 
- Ja to bym zjadł marchewkę - powiedział Lou po chwili namysłu 
Nasz śmiech rozniósł się po całej kawiarni, zwracając na siebie uwagę klientów.

*Liam*

-Daleko jeszcze?- spytałem.
-Tak- przytaknęła Lena.
-Daleko jeszcze?
-Tak!
-No to daleko, czy nie?!
-DALEKO!
Westchnąłem.
-Daleko jeszcze?
-Nie.
-SERIO?!
-NIE!
Prychnąłem.
-Payne, myślałem, że twoją ulubioną bajką jest "Toy Story"!- zdziwił się Louis.
-Myślałeś...
-Ja mam taki pomysł- klasnął Zayn- Na wieczór wypożyczamy "Shrek'a".
Wszyscy się zgodzili, więc zadowolony z siebie przestałem już dręczyć Lenę i grzecznie dotrzymywałem jej kroku w drodze na bilard.
-Jakie robimy drużyny?- przerwał ciszę Nialler i przygarnął szybko do siebie Mayę. Harry zrobił tak samo z Leną.
-Ja idę do was- rzuciłem si.
-A ja nie- mruknął Tomlinson- Bo jak Horan zobaczy jedzenie, to koniec. Lena, mogę się przyczepić?
-Jasne- pociągnęła go za rękę.
-Zayn?- zwróciłem się do chłopaka. Było to oczywiste, że chłopak pójdzie do przeciwnej drużyny. 
Każdy z nas widział, jak on patrzy na Lenę. Tylko sama zainteresowana nie zdawała sobie z tego sprawy. Kiedy Malik podszedł do drużyny dziewczyny, Harry spojrzał na niego kątem oka smutny, ale nic nie powiedział. 
W ciszy ruszyliśmy za Leną, która na cały nasz pobyt tutaj, była naszą przewodniczką. 
-Daleko...
-LIAM!- krzyknęła dziewczyna i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

-Ja płacę- poinformowałem- Bierzcie kije, bile i trójkąt i idźcie wybrać stół.
Zrobili to, o co prosiłem. Zapłaciłem i zamówiłem jeszcze dla każdego z nas po coli.
-Nic do jedzenia?- spytała grzecznie barmanka. Zerknąłem na Horana.
-Nie, dziękuję- W końcu nie wspominał, że jest głodny. Inna sprawa, że on zawsze by jadł, ale trudno- mamy grać, a nie jeść.
Z butelkami napojów w rękach ostrożnie skierowałem się w stronę bandy wariatów, którzy byli w trakcie rozwalania sali bilardowej.
-MALIK, STYLES! ODŁÓŻCIE TE KIJE, TO NIE MIECZE ŚWIETLNE!
-ZABRALI MI JE, BYŁEM PIERWSZY- zawył Louis.
-Powiedziałem- odłóżcie!
Tomlinson momentalnie ucichł.
-Dobrze tato, ale nie krzycz tak na nas, to miejsce publiczne- spuścił głowę lokaty i usiadł, jak nieżywy na krześle, a mulat się zarumienił i wtulił się w Lenę, która zaczęła go pocieszać.
-Hej!- Paczcie, Styles ożył, podniósł się z krzesła, jakby było gorące i podbiegł do nich, niczym struś pędziwiatr- Ja też jestem smutny- powiedział, ponownie spuszczając głowę. Zayn posłusznie ustąpił miejsca przyjacielowi i usunął się na bok, a Harry usiadł na kolanach swojej dziewczyny i udawał wystraszonego chłopca.
-Dobra, grajmy- odezwał się Zayn. Oj, ktoś tu sobie chyba nie radzi z emocjami.
Westchnąłem i rozstawiłem bile na stole.
-Rozbijasz ojcze- stwierdziła Maya.
-Mamy połówki- powiedziałem, kiedy udało mi się jedną wbić.
-To zaczynamy!

 *Lena*

-Dobra, ale skoro już nas tam zaciągasz, to pokażesz nam, jak tańczysz- odezwał się Niall.
-Ja przepraszam bardzo, ale to był pomysł Harry'ego i Lou, żeby tam iść!
-Czyli co? Że nie pokażesz?- oburzył się mój chłopak- Zmieniam zdanie! Ja tam nie chcę iść!
-Zobaczymy...Louis idziesz?
-Ależ oczywiście- rozczochraniec podbiegł do mnie i wziął mnie pod rękę- Ja się nią zaopiekuję- zawołał do Loczka, który obrażony został w tyle.
Powstrzymałam śmiech.
-Dobra no, jak już tak bardzo nalegacie, to pójdę- westchnął, udając obojętność. Podbiegł do nas i oczywiście "przypadkiem" odepchnął Louis'a ode mnie, po czym złapał mnie za rękę.
-Harry?- parsknęłam.
-Tak?
-Kocham cię.
Chłopak przygarnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Uśmiechnęłam się delikatnie i odwzajemniłam pocałunek.
-KONIEC CZUŁOŚCI!- zawył Niall- GŁODNY SIĘ ZROBIŁEM.
-Tam na rogu masz sklep- powiedziałam, nie odrywając się od Hazzy, co wyraźnie mu się spodobało.
-Nie mam kasy- przerywał nam dalej blondynek.
-Idź z Mayą- warknął Harry.
-Ale ja też nie mam- odezwała się nieśmiało moja przyjaciółka.
-Och, chodź- pociągnęłam chłopaka za rękę- Potem dokończymy. Jak Horan głodny, to nie kłóćmy się z nim.
Harry'emu nie za bardzo spodobał się taki obrót sytuacji, ale posłusznie podreptał za mną do sklepu. Kupiłam dla każdego po rogaliku, swojego w zasadzie oddałam też Niallowi, który był mi za to niesamowicie wdzięczny.
-A jak mi jeszcze raz w czymś dzisiaj przeszkodzisz, to obiecuję, że do końca wyjazdu nic nie dostaniesz- uśmiechnęłam się słodko.
-Ohohohoho, tobie to chyba lepiej się w nic nie wtrącać- stwierdził z pełną buzią.
Pokręciłam głową ze śmiechem i wyszłam ze sklepu, gdzie czekał na nas loczek.
-Nakarmiony.
Skinęłam głową.
-A więc?- uśmiechnął się łobuzersko i objął w talii.
-Później- przygryzłam wargę, ruchem głowy wskazując na przyjaciół, dołączających do nas.

-Tu. Jest. Cudownie- wydukała Maya, gdy stanęliśmy pod sceną.
-I ty tu jesteś codziennie?- spytał Harry.
Przytaknęłam dumnie.
-Nie wierzę, że nie chciałem ci pozwolić tu przyjechać...
-Nie wracajmy do tego tematu- uśmiechnęłam się- Chcę wam kogoś przedstawić.
Ku nam zmierzała wysoka kobieta. Jej blond włosy były spięte w ciasnego koka, co idealnie eksponowało jej rysy. Poruszała się z gracją i wdziękiem.
-Witaj Leno- posłała mi przyjazny uśmiech.
-Dzień dobry- odwzajemniłam gest- Tak więc to jest moja opiekunka, a jednocześnie trenerka tańca nowoczesnego- Anabelle Cartness- przedstawiłam ją przyjaciołom- Pani Cartness, to moi przyjaciele, którzy dzięki pani znajdują się teraz z nami; Maya, Niall, Louis, Zayn, Liam i Harry.
-Trudno nie znać tych chłopców- stwierdziła Anabelle- Nie wiedziałam, że masz takich sławnych przyjaciół.
-Tak się złożyło. Przypadkowe spotkanie- wzruszyłam ramionami.
-Jesteśmy pani bardzo wdzięczni za bilety, to dla nas wiele znaczy- odezwał się, jak zawsze najrozsądniejszy Liam.
-Cała przyjemność po mojej stronie. Lena mi o was sporo opowiadała. Na pewno wasz przyjazd dodatkowo zmotywuje ją do ciężkiej pracy.
-Obijała się?- zareagował od razu Harry, karcąc mnie wzrokiem.
-Nie, skąd!
-Po prostu tęskniłam- szepnęłam.
Komuś się chyba głupio zrobiło. Zachichotałam.
-Scena jest wolna?- zmienił szybko temat.
Anabelle skinęła głową.
-Wiem, o czym myślisz i uważam, że to świetny pomysł- mrugnęła do niego.
-Christina Perri "Jar of hearts"?- spytałam, a moja instruktorka tylko uśmiechnęła się ciepło.
-Ja to umiem grać- pisnęła moja przyjaciółka- A tam stoi fortepian!
-To wskakuj na scenę- zaśmiałam się.
Pobiegła jak oparzona. Ściągnęłam moje trampki, rozciągnęłam się trochę i zajęłam miejsce na środku sceny.
-Maya, graj. LINK
 Rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenki, usłyszałam cudowny głos Mayi. Pierwszy krok, ruch ręką, swing, obrót. Zapomniałam o wszystkim. Słyszałam tylko muzykę. To nie ja prowadziłam ciało, to ciało prowadziło mnie.
____________________________________
10 rozdział ukończony (: dziękujemy za tyle komentarzy i wejść- AMAZAYN (: x
Oczywiście liczymy pod tym rozdziałem na tyle samo komentarzy  a nawet więcej :)
Love yaa x