*Maya*
-To idź i sobie coś kup - mówiłam przez zaciśnięte zęby
- No ale jak to kup ! Ja chcę z tobą iść - jęczał dalej
- Nie możesz raz pójść beze mnie ?
- Nie ! - krzyknął i pocałował mnie w policzek
- No dobra, pójdę . Ale to już ostatni raz - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka
Od razu pojawił się szeroki uśmiech na jego twarzy. Szliśmy wzdłuż samolotu do baru. Nie był jakiś wyjątkowo wielki. Lada i kilka małych stolików.
- Dzień dobry . Co podać ? - uśmiechnęła się do nas kasjerka
- Ja to poproszę 3 paczki żelków , małe czipsy, frytki , 4 stripsy i coca-cole. - wymieniał Niall
- To wszystko ? - pytała kobieta
- Nie ! Jeszcze dropsy owocowe i gumy miętowe
- To będzie razem 15,78.
- Proszę - powiedział Irlandczyk kładąc pieniądze na ladę.
- Do widzenia - powiedziałam i wyszliśmy
Gdy już usiedliśmy w fotelach spojrzałam na chłopaka. Serio ? On to wszystko chce zjeść ? W tej samej chwili Nialler spojrzał się na mnie dziwnym wzrokiem jakby wiedział o co chodzi.
- Że niby ja tego nie zjem ? - spytał zdziwiony - Ja się boję że mi zabraknie
- Coo ? Tyle tego kupiłeś i jeszcze ma ci zbraknąć ? Matko, gdzie ty to mieścisz ? - pytałam szukając w torbie mojego BlackBerry.
- No jest trochę miejsca w moim brzuszku - powiedział uśmiechając się do mnie
- Dobra , to ty to jedz, a ja idę spać - powiedziałam i włączyłam na słuchawkach muzykę z telefonu.
Nie minęło nawet 30 minut , a ja poczułam , że ktoś mną telepie.
- Maya - Niall lekko mną potrząsną - głodny jestem
- Nie denerwuj mnie nawet! Przed chwilą jadłeś i daj mi spać - mówiłam odwracając się do niego tyłem
- No proszę cię ! Chodź ze mną !
- Dlaczego sam nie pójdziesz ?
- Bo chce z tobą ! - kłócił się ze mną
- Poczekaj , coś ci dam - powiedziałam sięgając do torby
Nialler uważnie mnie obserwował. Widziałam, że nie może się doczekać rzeczy którą mu dam
- Trzymaj- powiedziałam i wepchnęłam blondynowi dużą paczkę pełną jedzenia
- O mamuniu dziękuję kochanie ! Ale skąd ty to masz ? O rany ! Pringlesy ! I to moje ulubione ! - powiedział podekscytowany i pocałował mnie
- No , to teraz mogę iść spać ? - spytałam śmiejąc się
- Tak - powiedział i zaczął dobierać się do jedzenia.
*Zayn*
DOLECIELIŚMY! Jak dobrze być w domu. Chociaż z drugiej strony mógłbym zostać w tych Stanach.
Muszę zadzwonić zaraz do Leny i dowiedzieć się, jak się czuje.
-Horan młocie! Wysiadaj z tego samolotu- krzyknąłem mu do ucha.-Chwila, zgubiłem chips'a!
-Wysiadaj albo już nigdy w życiu nie zobaczysz na oczy ani jednego.
Blondyn z wielkim fochem podreptał ku drzwiom.
Powietrze! Po tylu godzinach lotu- świeże powietrze. I ten wiatr, który...ROZWIEWA MI WŁOSY?! O nie, wracam do samolotu!
-Zayn, co ty wyprawiasz?!- szarpnęła mną Maya.
-Jak to co? Wracam do samolotu. Ten wiatr...
-Zgłupiałeś- parsknęła śmiechem i pociągnęła mnie z powrotem.
Oczywiście na samym lotnisku czekał na nas Paul. Po kolei lustrował wzrokiem każdego z nas.
Mayę, Niall'a, mnie, Liam'a, Louis'a i...i nikogo więcej. Cholera, zapomnieliśmy ustalić w samolocie wymówkę przed Paul'em na temat Hazzy.
-Czeeeść Paul- rzucił prędko Liam, który chyba też zdążył się zorientować, że zaraz nam się nieźle oberwie- Jestem strasznie zmęczony, może poszlibyśmy na jakąś kawę?
-Pewnie, możemy iść- mruknął wymijająco- Gdzie Harry?
-Yy, no on...był tu przed chwilą- stwierdził Niall- Poszedł tam o w prawo, pojechał do mamy. Spieszył się bardzo- kontynuował, a przy tym machał rękami, jak opętany.
-Naprawdę? Bo chciałbym z nim porozmawiać.
-To do niego zadzwoń- palnął blondyn.
-Nie, nie dzwoń- zaprotestowałem szybko- Powiedział, że odezwie się i postara się wrócić jak najszybciej.
-Ach, ciekawe- skrzywił się nasz menedżer.
Spuściliśmy wszyscy głowy.
-Macie mi coś do powiedzenia?
-Ech, Lenę pobili- westchnęła Maya.
-Co? Jak to?
-Zazdrosna fanka...
-Jak się czuje?
-Kto? Fanka?
-Horan, idioto, zamknij się- prychnąłem.
-Co raz lepiej- odpowiedziała Maya, ignorując nas.
-Ale chwila, chwila- Paul uniósł swój wskazujący palec- Harry zostaje z nią przez następny MIESIĄC?!
-Niecały miesiąc- odezwał się nieśmiało Lou.
-Nie ma nawet takiej opcji!- ryknął- Jutro chcę go widzieć w Londynie!
-Co? Ale to niemożliwe!- zaprotestowałem.
-Malik, nie kłóć się ze mną! Wyślę po niego prywatny samolot.
-Ale co z Leną?
-Jak nie chce zostać sama, niech wraca z nim.
-To niemożliwe- powtórzyłem.
-Dokładnie. Nie pozwolę jej zmarnować takiej szansy- zgodziła się ze mną Maya- Nie pozwolę jej wrócić do Londynu przez najbliższy miesiąc.
-To już wasza decyzja. Dziś wieczorem wysyłam samolot po Styles'a- machnął ręką nasz menedżer i oddalił się.
*Harry*
Nowy Jork jest piękny, owszem. Ale tęsknie za Londynem. Wróciłbym razem z przyjaciółmi, ale ważniejsze było dla mnie zdrowie Leny. Nie chciałem jej zostawiać. Spojrzałem na nią. Słodko spała. Niech odpoczywa. Wolałbym to ja mieć to podbite oko. Nie zasłużyła na to. Położyłem jej głowę delikatnie na sofie i wyszedłem na taras.
Gwiazdy oświetlały całe niebo. Muszę przyznać, że już dawno nie widziałem tak czystego nieba nocą. Wyglądało to magicznie. Poczułem wibracje w kieszeni.
-Hm, a ten co? Już się stęsknił?- spytałem samego siebie, patrząc w ekran- No cześć.
-Cześć- usłyszałem zdyszany głos Louis'a- Paul wysyła po ciebie samolot.
-CO?!- krzyknąłem spontanicznie, ale zaraz przyciszyłem głos w obawie, że zbudzę Lenę- Jak to, czy on oszalał? Przecież ja nie wrócę.
-My to wiemy, więc trzeba coś wymyśleć- westchnął.
-Powiedzcie mu, że nie wsiądę do tego samolotu i tyle.
-Łatwo ci mówić!- wydarł się na mnie i rozłączył.
Co za nerwy, za dużo napojów energetyzujących chyba wypił. No ładnie i co ja mam teraz zrobić? Przecież jak on tu przyleci, to nawet nie będzie opcji, że tutaj zostanę. Lena to na pewno zrozumie, ale ja nie chcę jej zostawiać.
__________-Powiedzcie mu, że nie wsiądę do tego samolotu i tyle.
-Łatwo ci mówić!- wydarł się na mnie i rozłączył.
Co za nerwy, za dużo napojów energetyzujących chyba wypił. No ładnie i co ja mam teraz zrobić? Przecież jak on tu przyleci, to nawet nie będzie opcji, że tutaj zostanę. Lena to na pewno zrozumie, ale ja nie chcę jej zostawiać.
*Liam*
I co teraz? Musimy jakoś odciągnąć go od tego pomysłu, ale jak ten goryl się uprze. Siedzieliśmy wszyscy w naszym kompleksie cali zdenerwowani. Paul miał zaraz do nas przyjść, bo trzeba było ustalać jakie koncerty odwołujemy lub przenosimy na inny termin z powodu nieobecności Hazzy.
-On i tak nie wsiądzie do tego samolotu, zobaczysz- mruczał Zayn pod nosem.
-Wsiądzie- skwitował tylko.
-Nie zostawi tak Leny- stwierdził Nialler.
-To ją weźmie ze sobą.
-NIE!- krzyknąłem- Ani on, ani żadno z nas nie pozwoli na to, żeby Lena zaprzepaściła taką szansę!
Nikt mi nie odpowiedział. Cholera, czy widok mnie krzyczącego jest aż tak dziwny? No chyba, bo w tej chwili każdy z moich przyjaciół, a nawet sam Paul wyglądali jak przestraszone psiaki.
- W porządku- ocknął się nasz menedżer- W takim razie ja tam polecę i nie pozwolę na to, by Lena wsiadła do samolotu. Zabiorę tylko Harry'ego.
- To i tak nie przejdzie- prychnąłem.
*Zayn*
No dobra, skoro nasz drogi, przecudowny, najlepszy i po prostu pojebany menedżer sobie wyjechał, nie zamierzam tego nie wykorzystać. Co to, to nie.
-Zbierać się, idziemy do klubu!- oznajmiłem, ubierając kurtkę, przy wejściu do salonu.
-No ale jak to, już? Nic nie jadłem od dwudziestu minut- oburzył się Horan.
-No, a ja się muszę przebrać, pomalować- stwierdziła Maya.
-Matko, wy to do siebie pasujecie- przewróciłem oczami- Daje wam wszystkim piętnaście minut. Czekam na zewnątrz.
Boże, z kim ja mieszkam? Co to za patologia w ogóle. Załamany wyszedłem z domu i usiadłem na masce samochodu Hazzy. Uznałem, że weźmiemy jego, bo jest większy. Na całe szczęście zostawił kluczyki.
Dawno nie imprezowałem tak porządnie, w jakimś klubie. Trzeba korzystać z okazji.
-Gotowi, jedziemy na melanż!- usłyszałem wycie Louis'a, który szedł właśnie w moją stronę.
-Ty prowadzisz!- rzuciłem mu kluczyki i zająłem miejsce pasażera.
Muzyka z klubu roznosiła się po całych ulicach Londynu. Wybraliśmy ten najlepszy.
-Ja nie wiem, czy chcę tam z wami iść- jęknęła Maya.
-Bo?
-Bo widzę wasz zapał, potem będę musiała rzygających was wyciągać z tego klubu.
-Oho, jeszcze zobaczymy kto tu będzie, kogo wyciągał- zaśmiałem się.
Louis pierwsze co zrobił, to pognał do baru. Zamówił dla każdego z nas po drinku. Moi przyjaciele zajęli miejsca przy ladzie i obserwowali ludzi na parkiecie.
-Nie no, błagam!- skrzywiłem się- Przyszliśmy się tu bawić. Kto idzie tańczyć.
-Ja!- Maya prawie na mnie skoczyła.
Wyciągnąłem ją na środek parkietu akurat wtedy, gdy z głośników puścili "LMFAO".
-Masz wyczucie- parsknęła śmiechem.
-Zawsze miałem.
Moje oczy wędrowały po wszystkich osobach na parkiecie. Nawaleni, spoceni ludzie- nie wyglądało to zbyt apetycznie, ale wiedziałem, że jeszcze godzina i sam nie będę lepszy. Tylko kogo ja oszukuję? Ja zawsze będę wyglądał apetycznie!
Mój wzrok zatrzymał się na wysokiej, szczupłej blondynce, która zupełnie sama siedziała na końcu baru. Sączyła drinka. Wyglądała na jakąś zagubioną.
-Przepraszam, weź na parkiet Niall'a- szepnąłem Mayi do ucha- Zaraz wrócę.
Kątem oka widziałem, jak kieruje się do swojego chłopaka, a ja pewnym krokiem zmierzałem do tej uroczej blondynki.
-Cześć- rzuciłem, siadając obok niej- Nie tańczysz?
-Trochę się zmęczyłam- uśmiechnęła się nieśmiało- A ty?
-Przykułaś moją uwagę- puściłem do niej oko- Zayn.
-Eillen, miło mi. Wiesz, tak w zasadzie to już odpoczęłam.
-Całkiem szybko- zauważyłem kpiąco- Ale w takim razie, zapraszam na parkiet.
*Niall*
Wydawało mi się, że Zayn powiedział Mayi, żeby wyciągnęła mnie do tańca. W końcu patrzył w moją stronę. Ale nie, ona poszła sobie po kolejnego drinka i ruszyła na poszukiwanie nowych znajomych. Chwilę później tańczyła już z jakimś brunetem. Następny w kolejce znalazł się sam Louis, potem Liam. Tylko mnie pominęła. Zatańczyła chyba z każdym możliwym kolesiem w klubie, nawet z samym DJem. Jedynie mnie pominęła. Czy ja byłem niewidzialny? Nie potrafiłem określić, jak się czułem. Wściekły, smutny? A może wszystko naraz? Wziąłem tylko jeszcze jedno piwo z baru i udałem się do męskiej toalety. Zamknąłem za sobą drzwi z hukiem. Kopnąłem ze złości w ścianę i osunąłem się na podłogę. Piwa z mojej butelki ubywało w coraz większym tempie. Nie umiałem się pohamować. Zabijało to moje smutki. Gdy w butelce nie było już ani kropli, czy nawet piany, postanowiłem pójść po jeszcze jedną. Chciałem się popisać i otworzyć drzwi kopniakiem, ale zamiast tego odbiłem się od nich i wylądowałem na tyłku. Zdenerwowany wstałem i zacząłem walić w te drzwi. Nic ani drgną. No to ładnie, nie ma to jak zatrzasnąć się w ubikacji.
Odwróciłem się i zauważyłem małe okienko u góry. Zmieszczę się? Powinienem. Zwinnie wdrapałem do góry. Na całe szczęście ściany były pokryte kafelkami, więc było mi łatwiej. Trochę to potrwało nim otworzyłem to okno, ale w końcu mi się udało.
-Oho, najniżej to tu nie jest- stwierdziłem, patrząc na dół. W dodatku moja głowa odmawiała mi posłuszeństwa i płatała figle. Niezłe miałem schizy. Czerwone auto raz znajdowało się po mojej lewej stronie, raz po prawej. Cóż, raz się żyje. Skacz Nialler.
Skoczyłem i wylądowałem ładnie na dwóch nóżkach? O nie, tego nie mogę powiedzieć, gdyż jedna trochę mi się zawinęła, przez co znów ucierpiał mój tyłek. A wracając do nogi. Moja kość coś dziwnie wystawała, no ale chyba nie może być tak źle prawda? Czas się podnieść i chyba należy wrócić do klubu, bo potrzebuję kolejnego piwa.
No tak, przydałoby się podnieść...Gdyby się jeszcze umiało. Ta kość trochę mnie uwierała i jakoś nie potrafiłem ustać na tej nodze. Chyba muszę tutaj zostać. Ale nie, mam telefon przecież. Wyjąłem go z kieszeni i wykręciłem pierwszy, lepszy numer. Już po dwóch sygnałach, odebrał.
-No cześć, dobrze, że odebrałeś- nie dałem mu dojść do słowa- Słuchaj, siedzę tu pod tym klubem i nie umiem wstać. Kość mi dziwnie wystaje z nogi. Zatrzasnąłem się w kiblu i musiałem wyjść przez okno, tylko, że coś mi mój skok nie wyszedł. Chodźcie tu mi pomóc, bo to co raz bardziej boli. A, i przynieście piwo.
-Horan?! Horan, ty...idioto! Coś ty narobił? Ooo, jak przyjadę, to się nie pozbierasz. Niech ja tylko wrócę. To się doigrałeś!
-Mm..Malik? O co ci chodzi?- wydukałem.
-Jaki Malik? Idź się lepiej prześpij i przygotuj na mój przyjazd. Jutro wracamy.
I się rozłączył...tylko kto? Zerknąłem na ekran. Trochę mi się mieniło w tych oczach...P...a...u...l..
O cholera, zadzwoniłem do Paul'a. No to się doigrałem.
-No cześć, dobrze, że odebrałeś- nie dałem mu dojść do słowa- Słuchaj, siedzę tu pod tym klubem i nie umiem wstać. Kość mi dziwnie wystaje z nogi. Zatrzasnąłem się w kiblu i musiałem wyjść przez okno, tylko, że coś mi mój skok nie wyszedł. Chodźcie tu mi pomóc, bo to co raz bardziej boli. A, i przynieście piwo.
-Horan?! Horan, ty...idioto! Coś ty narobił? Ooo, jak przyjadę, to się nie pozbierasz. Niech ja tylko wrócę. To się doigrałeś!
-Mm..Malik? O co ci chodzi?- wydukałem.
-Jaki Malik? Idź się lepiej prześpij i przygotuj na mój przyjazd. Jutro wracamy.
I się rozłączył...tylko kto? Zerknąłem na ekran. Trochę mi się mieniło w tych oczach...P...a...u...l..
O cholera, zadzwoniłem do Paul'a. No to się doigrałem.
*Lena*
-Paul ma racje, powinieneś wrócić- mówiłam spokojnie, powstrzymując Harry'ego przed dokonaniem morderstwa. Nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Ale fakt, faktem, ich menedżer nie był najmilszą osobą.
-Ty też chcesz, żebym wrócił?!- krzyknął na mnie.
-Nie, oczywiście, że nie chcę. Ale masz pracę, tak będzie lepiej i dla ciebie, i dla chłopców. Ja tu sobie poradzę.
- Nie wrócę i koniec- usiadł po turecku na ziemi i zrobił minę obrażonego dzieciaka.
-Styles, nawet mnie nie denerwuj, lepiej się pakuj- powiedział tylko Paul i wyszedł z salonu.
Podeszłam do chłopaka. Wyglądał dość komicznie w tej pozycji, więc z trudem powstrzymałam się od śmiechu.
-Kochanie, zrozum...
-Nawet nie zaczynaj- mruknął.
-Ma rację, nie zaczynaj. Sprawa się wyjaśniła- usłyszeliśmy rozwścieczonego Paul'a- Samolot się popsuł. Zostaniemy tu kilka dni.
-O nie- jęknął Harry.
-Co znowu?- spojrzałam na niego zszokowana. Tak źle i tak źle.
-To oznacza, że jesteśmy na niego skazani przez kolejnych kilka dni- szepnął.
jest już 12 rozdział i ponad 5500 wejść za co chcemy bardzo podziękować .
Nie wierzę że Dominika każe mi pisać tą notkę do was bo zawsze robiła to ona, dzięki Miśka ;] <3
a właśnie a propo Miśki , to mam prośbę. Pomóżcie jej i dajcie lajk :)
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=254215558009789&set=a.249830651781613.53032.248132465284765&type=3&theater
z góry dzięki i miłego czytania :)
love yaa xoxo
robi sie coraz ciekawiej ♥
OdpowiedzUsuńdodawajcie trochę cześciej . :)
kocham to opowiadanie :*
[ majtuuxd.fbl.pl ]
no ciekawie nie powiem ;d ''CallMemAybe_17-----> CallMeMsHoraan:D
OdpowiedzUsuńcudo!!!!!
OdpowiedzUsuńtyskaa16
Super! Jestem ciekawa co będzie dalej z Zaynem i tą dziewczyną. czyżby nowa bohaterka? ;)
OdpowiedzUsuńtak :)
Usuńaww!! <3 zajebiste!! xD Niall!! <3 wymiękłam xD
OdpowiedzUsuń